Tommy Emmanuel – australijski mistrz gitary

Poniedziałek 13 listopada dla gości Cavatina Hall, należał do tych poniedziałków, na które się czeka z niecierpliwością. To wszystko za sprawą koncertu Tommy’ego Emmanuela.

Wybitny samouk

Tommy Emmanuel urodził się 31 maja 1955 w Australii. Na świecie jest znany ze stosowania technik fingerstyle i slapping. Zaczął grać na gitarze w wieku czterech lat, a fascynacja Chetem Atkinsem, którego usłyszał jako siedmiolatek, zmieniła jego życie i zainspirowała do opanowania techniki fingerstyle. Emmanuel jest samoukiem, nie zna nut, gra ze słuchu. Ma niesamowity talent grania kilku partii muzycznych jednocześnie, wykorzystując gitary do linii basowej, melodii, akordów i perkusyjnych dźwięków.


Tommy Emmanuel to nie tylko geniusz muzyczny, ale przede wszystkim pasjonujący artysta o wyjątkowym talencie i niesamowitej pasji do muzyki. Jego zdolności gitarowe, wielowymiarowe aranżacje, a przede wszystkim autentyczna radość, którą przekazuje podczas występów, sprawiają, że jest niezwykle ceniony przez fanów na całym świecie. W poniedziałek mieliśmy okazję przekonać się o tym na własne oczy i uszy.

Richard Smith – na rozgrzewkę!

Koncert rozpoczął Richard Smith. Muzyk brytyjskiego pochodzenia, zainteresował się gitarą już w wieku pięciu lat i szybko stał się cudownym dzieckiem. Jego wszechstronny talent pozwolił mu opanować różne style muzyczne, a zwycięstwo w prestiżowych konkursach, takich jak National Fingerstyle Guitar Championship, potwierdziło jego wyjątkowe umiejętności. Smith zdobył także uznanie w środowisku muzycznym, otrzymując tytuł Thumbpicker of the Year i Golden Thumbpick Award.

Na scenie był nieprzypadkowo. Tommy Emmanuel wybrał go do wspólnego nagrania Son of the gun. Utwór został dedykowany zmarłemu w zeszłym roku przyjacielowi Tommy’ego Thomowi Breshowi. Mieliśmy również okazję posłuchać tej pieśni w wykonaniu obu muzyków.

Niezapomniany wieczór pełen pasji do muzyki

W chwilę po wejściu Tommy’ego Emmanuela na scenę, sala eksplodowała radością i wiwatami, a gromkie brawa i okrzyki zachwytu dźwięczały jak potężny akompaniament do nadchodzącego muzycznego widowiska. Tommy Emmanuel, niestrudzony wirtuoz gitary, od razu zaczarował publiczność swoją niezwykłą grą. Jego zdolność do jednoczesnego wydobywania trzech różnych dźwięków z gitary sprawiała, że instrument zamieniał się w pełnoprawną orkiestrę.

Melodie, które płynęły z gry Emmanuela, nie tylko dotykały słuchaczy, ale przenosiły ich w inny wymiar muzycznych doznań. Jego zachowanie na scenie było czymś więcej niż tylko wykonywaniem utworów. Emmanuel budował mosty emocji, łącząc się z widownią na głębszym poziomie. Był nie tylko mistrzem gitary, ale także doskonałym showmanem, który potrafił zgrabnie łączyć humor z głębokimi chwilami refleksji.

Polskie fascynacje Tommy’ego Emmanuela

Okazało się, że gitara Emmanuela może z powodzeniem zastąpić perkusję, gdyż artysta z wielkim zapałem i precyzją wykorzystywał całą paletę technik, tworząc rytmiczne struktury, które wstrząsały salą. Publiczność, zafascynowana każdym uderzeniem struny, wpadała w euforię, a dźwięki wydobywające się z gitary zdawały się wibrować w sercach słuchaczy. Jednym z najbardziej niezapomnianych momentów wieczoru była chwila, gdy Tommy Emmanuel zwrócił się do publiczności, zachęcając do interakcji. Na prośbę zgromadzonych, udzielił krótkiej lekcji, jak odpowiednio traktować gitarę, aby osiągnąć konkretne dźwięki. Ta spontaniczna lekcja, wypełniona humorem i prostotą, oddawała charakter artysty i jego chęć dzielenia się pasją z fanami.

Tommy Emmanuel skomponował wyjątkowy utwór pod tytułem Gdańsk. Publiczność była zaszczycona, że mogła być świadkiem narodzin tego muzycznego dzieła, które wypełniło salę nutami zainspirowanymi pięknem tego historycznego miasta. To jednak nie koniec niespodzianek. Na bis zostaliśmy zaproszeni do wspólnego wykonania Imagine Johna Lennona. To wydarzenie, w którym artysta i publiczność stworzyli wspólną symfonię, śpiewając razem słynne słowa o pokoju i wspólnej wyobraźni. Atmosfera wzruszenia i jedności wypełniła Cavatina Hall, zostawiając niezatarte wrażenia w sercach wszystkich obecnych.

Ceremonia dźwięku z Arturem Sychowskim – uzdrawiająca ciemność w Cavatina Hall

Wspaniały wieczór w Bielsku-Białej, w którym Artur Sychowski, światowej sławy kompozytor awangardowy i wirtuoz fortepianu, zafascynował publiczność swoim wyjątkowym talentem. Było to wydarzenie, które na pewno zostawi trwały ślad w sercach wszystkich uczestniczących w tym widowisku.

ARTur Moon – niezwykły pseudonim

Już przed wejściem na salę koncertową, w powietrzu unosiła się niesamowita energia. Każdy otrzymał przepaskę na oczy, taką jak zakłada się do snu, aby uczestnicy mogli w pełni wyłączyć zmysł wzroku. Ekscytacja, niecierpliwość i ciekawość były odczuwalne, a publiczność wiedziała, że ten wieczór będzie wyjątkowy. Artur Sychowski, znany również jako ARTur Moon, nie zawiódł oczekiwań.

Warto wyjaśnić znaczenie pseudonimu artysty. ART – nie odnosi się tutaj do imienia kompozytora, a do samej sztuki, ur – występuje tu w znaczeniu „twoja”, a Moon znalazło się, ponieważ to inspiracja kosmosem, jest ważna dla artysty.

Jego występ to prawdziwa ceremonia dźwięku, która przenosiła w inną rzeczywistość. Rozpoczynając od pierwszych dźwięków fortepianu, Artur Sychowski wciągnął nas w świat melodii, które wydawały się pochodzić z innego wymiaru. Sam koncert przywoływał w naszej wyobraźni niezwykłe obrazy i uczucia. Podczas występu, między dźwiękiem fortepianu został wkomponowany czysty głos samego artysty, który nuceniem wyraził ekspresję swoich uczuć, łącząc nasze dusze z jego własną pasją i talentem.

Koncert w ciemności – ale czy na pewno?

Tego wieczoru nie tylko muzyka była elementem spektaklu. Dla tych, którzy postanowili mieć otwarte oczy, Artur Sychowski wykorzystał światło i cień, by pomóc stworzyć wizualny i emocjonalny efekt dla swoich utworów. Jego umiejętność łączenia muzyki i gry świateł była fenomenalna. Sprawiła też, że ten wieczór był nie tylko koncertem, ale także sztuką wizualną.

Jednak to nie tylko talent i technika uczyniły ten koncert niezapomnianym. Artur Sychowski to artysta, który przenosi muzykę poza granice znanych nam dźwięków, otwierając drzwi do innych wymiarów. To przeżywanie tu i teraz, chwila, która skupia naszą uwagę na muzycznym doświadczeniu.

Ceremonia dźwięku i zaćmienie księżyca

Na zakończenie wieczoru Artur Sychowski podziękował publiczności za uczestnictwo w spełnieniu jego marzeń. Choć wydaje się, że koncert był raczej spełnieniem marzeń niejednej osoby na sali. Artysta zaprosił wszystkich na rozmowę w foyer, gdzie można było podzielić się wrażeniami i doświadczeniami związanymi z tym wyjątkowym wieczorem.

Ceremonia dźwięku z Arturem Sychowskim była nie tylko koncertem, ale także magicznym doświadczeniem, które przypomniało nam, że muzyka może być mostem łączącym nasze dusze z nieskończonym wszechświatem dźwięków. Wieczór ten wprowadził publiczność w inną rzeczywistość, gdzie dźwięk i emocja stworzyły niezapomnianą podróż w głąb ludzkiej duszy.

Każdy z uczestników mógł odebrać koncert zupełnie inaczej, co sprawiło, że to wydarzenie było wyjątkowe i osobiste dla każdego widza. Nie można także zapomnieć, że dzień muzykalnego rytuału był dniem zaćmienia księżyca, co dodatkowo wzmocniło niepowtarzalną aurę tego wieczoru. To był moment, który wydaje się być zbiegiem okoliczności, ale dla tych, którzy uczestniczyli w koncercie, to było magiczne połączenie natury i sztuki.

Ceremonia Dźwięku z Arturem Sychowskim była nie tylko koncertem, to było przeżycie, które trudno opisać słowami. To podróż w głąb muzyki, w głąb duszy i w głąb kosmicznych dźwięków, która na zawsze pozostanie w sercach świadków tego niezwykłego spektaklu.

Joscho Stephen Quartet, czyli gitarowa historia muzyki

30 października na scenie Cavatina Hall mieliśmy okazję posłuchać niemieckich instrumentalistów. Stephen Joscho Quartet koncertuje na całym świecie, tym razem odwiedzili bielską widownię. Historia światowej muzyki, różnorakie techniki gry na gitarze i sentymentalne podróże w przeszłość – to było naprawdę mocne przeżycie!

Joscho Stephen Quartet – kto go tworzy?

Joscho Stephen Quartet to czwórka utalentowanych instrumentalistów. Poza podstawowymi instrumentami, czyli gitarami, w kwartecie znalazło się także miejsce na kontrabas i skrzypce. Kto więc znajduje się w zespole?

  • Joscho Stephen – założyciel kwartetu. Nazywany najszybszym gitarzystą świata muzyk pochodzi z Niemiec. Swoje życie związał z muzyką już w wieku kilku lat i od tamtej pory zagrał na najważniejszych scenach świata. Wydał kilkanaście albumów, należy do kilku formacji muzycznych i nieustannie skupia się na promowaniu edukacji muzycznej, również wśród najmłodszych.
  • Sebastian Reimann – skrzypek znany polskiej publiczności z duetu Claudysky Duo, który założył wraz z polskim gitarzystą Krzysztofem Pełechem. Reimann edukował się w kolońskiej Musikhochschule pod okiem profesorów Ozim i Peters. Oprócz towarzyszenia na scenie Stephen Joscho Quartet, należał do takich orkiestr jak: Robert Schumann Orchester Dusseldorf, Heidelberger Sinfoniker i Philharmonisches Orchester Dortmund.
  • Volker Kamp – odpowiedzialny w kwartecie za kontrabasowe brzmienia. Uczył się w Szkole Muzycznej w Oberhausen zarówno na trąbce, jak i puzonie, jednak to nauki u Norberta Hotza skierowały go w stronę kontrabasu – także elektrycznego. Studiował także jazz i muzykę popularną w holenderskiej szkole HKA Arhnem. Jest multiinstrumentalistą – grywa także na instrumentach dętych, perkusyjnych i smyczkowych.
  • Sven Jungbeck – gitarzysta wspierający samego Joscho w grze. Absolwent Konwerwatorium holenderskiego Arhnem, od dziecka zafascynowany gitarą. Oprócz nagrywania albumów, rozwijania projektów solowych oraz zespołowych, edukuje z techniki palcowania na swoim kanale na YouTube’ie, ze szczególnym naciskiem na Gypsy style.

Dziedzictwo Gypsy style

Precyzję gry, szybkość w posługiwaniu się gitarą oraz idealne opanowanie techniki palcowania przez Joscho Stephen można było podziwiać od pierwszych sekund koncertu. Lider zespołu rozpoczął koncert od utworu grupy The Beatles, który panowie wykonali w trójkę. Dopiero przy czwartym kawałku do ekipy dołączył Sebastian Reimann. Wspaniałe brzmienie skrzypiec publiczność doceniała nieustannie, nagradzając muzyka oklaskami, nawet podczas grania wyłącznie fragmentu danego utworu.

Pierwsza fala entuzjazmu publiczności miała miejsce przy romantycznym wykonaniu ballady Sway. Jean Reinhardt, zwany Django, czyli pomysłodawca całej techniki Gypsy style, był wywoływany kilkanaście razy. Joscho Stephen dbał podczas koncertu o edukację słuchaczy, tłumacząc, jakie utwory będą grane następnie. Dzięki temu widzowie mogli dowiedzieć się, które pieśni były napisane przez samego założyciela ruchu. Były to m.in. After You’ve Gone oraz Bossa wykonane przez muzyków kwartetu w Cavatina Hall

Joscho Stephen i goście

Po wykonaniu autorskiego utworu Funk 22, panowie porwali nas w świat strzelanin, saloonów oraz westernowych klimatów. To było wspaniałe doświadczenie zobaczyć, jak muzycy radzą sobie w zupełnie odmiennych gatunkach muzycznych. W kolejnej melodii Sven Jungbeck ustąpił miejsca niespodziewanemu gościowi. Krzysztof Pełech wykonał z pozostałym trio utwór Libertango, towarzysząc zespołowi jako gitarzysta. Po powrocie Jungenbecka panowie zabrali nas w podróż do przeszłości, wykonując starą niemiecką melodię swingową.

O umiejętnościach kompozycyjnych, perfekcyjnym zgraniu muzyków oraz ironicznym humorze można było się przekonać w kolejnej pieśni. W utwór Django kwartet wplótł rockowe hymny takie jak: Paint It, Black zespołu The Rolling Stones oraz Seven Nation Army kapeli The Whites Stripes. Choć wydawało się, że Made in France będzie ostatnim wykonaniem Joscho Stephena i jego gości, panowie zaskoczyli widownię ponownie. Powrócili aż dwukrotnie, aby zabisować! Pierwszy powrót pozwolił słuchaczom zanurzyć się w skoczne melodie, by na drugim bisie instrumentaliści mogli pokazać po raz kolejny swoją wirtuozerię, proponując mieszankę utworów z różnych gatunków, stuleci i technik. Cóż to był za koncert!

Niezwykła lekcja muzyki z Silesian Art Collective i Ciocią Tunią

W ramach dwudniowego festiwalu Świat muzycznych wyobraźni by Beskid Classics w niedzielę 29 października, w prestiżowym Cavatina Hall, odbył się koncert pod tym samym tytułem. Publiczność miała okazję cieszyć się muzyką, bajkami i wspaniałą atmosferą. Cavatina Hall stał się idealnym miejscem, gdzie muzyka mogła ożyć i zachwycać. To wydarzenie było niezapomniane nie tylko dzięki swojej treści, ale także dzięki zaangażowaniu twórców.

Maestro Paweł Kotla i Silesian Art Collective – wirtuozeria i pasja

Orkiestra symfoniczna Silesian Art Collective pod batutą maestro Pawła Kotli zachwyciła publiczność swoją wirtuozerią i profesjonalizmem. Paweł Kotla, absolwent dyrygentury symfoniczno-operowej na Akademii Muzycznej w Warszawie, z miłością i pasją prowadził orkiestrę, łącząc to z humorem. Jego unikalny dorobek międzynarodowy, który obejmuje koncerty z najważniejszymi orkiestrami z różnych krajów, potwierdza jego wyjątkowe umiejętności dyrygenckie.

Ciocia Tunia – charyzma i wspaniałe podejście do najmłodszych

Prowadzenie i scenariusz koncertu powierzono niezwykle utalentowanej Marcie Świątek-Staniendzie znanej jako Ciocia Tunia. Jej charyzma i poczucie humoru, a także niesamowite podejście do najmłodszych sprawiły, że publiczność czuła się swobodnie, a dzieci i dorośli z ogromnym zaangażowaniem uczestniczyli w przedstawieniu. Marta Świątek-Stanienda jest wszechstronną artystką, która od najmłodszych lat związała swoje życie z muzyką, śpiewem i tańcem. Jej współpraca z legendarnym Romualdem Lipko z zespołu Budka Suflera i autorski projekt muzyczny Ciocia Tunia dowodzą jej wszechstronności i talentu.

Orkiestra kameralna Silesian Art Collective – energetyczni młodzi muzycy

Orkiestra Kameralna Silesian Art Collective to zespół, który zachwyca publiczność od 2010 roku. Młodzi muzycy z regionu śląskiego imponują swoją energią i profesjonalizmem. Z radością i uśmiechami na twarzach przedstawiali swoje instrumenty i umiejętności. Opanowali zarówno repertuar muzyki klasycznej, jak i brzmienia rozrywkowe, co świadczy o ich wszechstronności artystycznej. Współpraca z wieloma znanymi artystami dodaje orkiestrze unikalnego charakteru.

Edukacja i rozrywka – świat muzycznych wyobraźni w jednym koncercie

Świat muzycznych wyobraźni to nie tylko koncert, ale również niezwykła lekcja muzyki. Maestro opowiedział o każdej sekcji orkiestry, wyjaśnił nazwy instrumentów i ich różnice, a także wytłumaczył, skąd wzięły się nazwy poszczególnych grup w orkiestrze.

Wyjątkowym momentem tego wydarzenia był występ samej orkiestry, która nie tylko odgrywała piękne melodie, ale także zaprezentowała specjalnie skomponowaną piosenkę Świat Muzycznych Wyobraźni. Słowa i przepiękne wykonanie piosenki były autorstwa Cioci Tuni, a aranżację przygotował Mateusz Walach. Ta wyjątkowa piosenka dodatkowo wzbogaciła i uświetniła całe przedstawienie, pozostawiając niezapomniane wrażenia.

Świat Muzycznych Wyobraźni to koncert oraz edukacyjne i rozrywkowe wydarzenie, które połączyło świat muzyki klasycznej z ukochanymi bajkami. To inicjatywa, która dostarczyła niezapomnianych wrażeń i zapewniła nie tylko rozrywkę, ale także możliwość rozwijania pasji muzycznych i artystycznych. To wydarzenie zasługujące na najwyższą pochwałę – za swoją kreatywność, zaangażowanie artystów oraz za to, jak wspaniale i w przystępny sposób połączyło kulturę i sztukę.

Całe wydarzenie odbyło się pod Patronatem Honorowym Prezydenta Miasta Bielska-Białej, Jarosława Klimaszewskiego, i było rezultatem współpracy z bielskim Studiem Filmów Rysunkowych oraz Domem Kultury im. Wiktorii Kubisz. Inicjatywa została sfinansowana ze środków Miasta Bielska-Białej i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Przez całą drogę mleczną – Początek kosmosu Miuosha

W niedzielę, 15 października, Miuosh ponownie zawitał do Bielska-Białej. Tym razem z zupełnie premierowym materiałem, czyli albumem Początek. Premiera krążka miała miejsce 22 września. Dziewięć utworów, trójka gości i niemal 40 minut opowieści – tak enigmatycznie zapowiadał się album rapera. Co jednak przygotował dla publiczności Miuosh?

Śląskie dziedzictwo w reinterpretacjach

To kolejna wizyta Miousha w Cavatina Hall. Za pierwszym razem raper odwiedził Bielsko-Białą w ramach trasy Pieśni Współczesne, którą przygotowywał wraz z Zespołem Śląsk. Wtedy też na scenie pojawili się tacy goście towarzyszący jak: Błażej Król, Jan Józef Orliński, Igor Herbut, Julia Pietrucha czy Ralph Kamiński. Koncert ten doczekał się zapisu cyfrowego, czego owocem była limitowana wersja albumu Pieśni współczesne live Cavatina Hall. Płyta i trasa były takim sukcesem, że pojawiła się jej druga odsłona, która również dotarła do Cavatina Hall.

Miłosz Borycki, bo tak brzmią prawdziwe dane rapera, od początku kariery podkreśla swoje śląskie korzenie. Nic więc dziwnego, że premiery swoich płyt i tras koncertowych lokuje właśnie w tym regionie. Najnowszy album, który miał premierę dokładnie miesiąc temu, zatytułował po prostu słowem Początek. Jak w przypadku pozostałych wydawnictw muzyka ten projekt również został wydany w wytwórni założonej przez Miuosha, czyli Fandango Records.

Kosmiczny początek

Okładkę najnowszej płyty rapera promuje identyfikacja wizualna, która zainspirowana jest kaligrafią oraz rysunkami pięcioletniej córki Boryckiego, czyli Kory Róży. Również trasa koncertowa jest okraszona tymi grafikami, a nawet samo pianino, na którym niektóre fragmenty wygrywał sam Borycki. Podczas koncertu zapisy rozmów rapera z pociechą pojawiały się jako materiał zapowiadający następne utwory. Zacznijmy jednak po kolei.

Na scenie raperowi towarzyszyła FDG.Orkiestra w poszerzonej wersji oraz chórek w składzie: Marta Fedyniszyn, Joanna Kotowicz oraz Łukasz Wicher. Sekcja wokalistów zastępowała często innych artystów, którzy przez lata stworzyli dość długą listę utworów wykonywanych z Miuoshem. Raper przypomniał utwory z poprzednich płyt, jak np. Perseidy z odważnego albumu Miuosh | Smolik | NOSPR, czyli niepowtarzalnej kolaboracji świata hip-hop, orkiestry symfonicznej oraz producenta muzycznego Andrzeja Smolika.

Powroty do korzeni

Drugą część koncertu wyznaczył utwór Początek, czyli tytułowy kawałek z premierowego albumu. Po nim przyszedł czas na zaproszenie gościa. Piotr Zioła nagrał wraz z Miuoshem utwór Nikt, który znajduje się idealnie w połowie najnowszego wydawnictwa. Na scenie Cavatina Hall towarzyszył raperowi podczas wykonywania kompozycji, dając tym samym jeszcze więcej energii zarówno artystom, jak i publiczności.

Omega to z kolei kawałek przypominający album rapera z 2009 roku, czyli Przyjdź do mnie. Po nim wydarzył się ponowny nostalgiczny powrót, jednak tym razem do międzypokoleniowego projektu z Kasią Nosowską. W utworze Tramwaje i gwiazdy artystkę zastąpiła chórzystka. Podobnie w kolejnej pieśni, czyli singlu Żurawie, w którym na płycie udziela się Natalia Szroeder. Kosmos z albumu Początek zakończył tę partię koncertową.

Konfesyjna poezja w rapowej odsłonie

O tym, że rapowa fraza pięknie opowiada o samotności w mieście, Mioush udowodnił nam nieraz. Tytułowym singlem z albumu Powroty artysta nawiązał do przypomnienia o sile miłości, tęsknoty i bliskości w relacjach. Zostać to utwór, który na premierowym albumie wykonuje wraz z raperem Błażej Król. Tym razem zastąpił go Łukasz Wicher. Kolejnym przebojem były Motyle ze wspomnianego już krążka Przyjdź do mnie. Ostatnią (prawie) pieśnią był Psalm, zamykający opowieść artysty na płycie Początek.

Koncert zakończył jeden z najbardziej znanych utworów rapera, można by rzec wręcz, że przebój na bis. Miasto szczęścia to kolaboracja Miuosha z Beatą Kozidrak i Bajmem, czyli jeden z przykładów, kiedy muzyk postanowił połączyć pokolenia oraz odmienne gatunki muzyczne, co z sukcesem kontynuuje do dzisiaj. Tym razem wokalne partie refrenu zaśpiewała jedna z chórzystek. Po tym utworze oklaskom nie było końca. 16 wspaniałych aranżacji minęło w kilka chwil. Czekamy więc na ponowne odwiedziny w Cavatina Hall – Mioush już nieraz pokazał, że każde jego widowisko to niepowtarzalne show!

Wyrostek, Moś i Coloriage na jednej scenie – zobaczcie, jak było!

Ironiczny dowcip, rezonująca energia i barwny przekrój muzyki – tak było podczas piątkowego koncertu Marcina Wyrostka, Coloriage i towarzyszącej im Kasi Moś. Co zachwyciło nas najbardziej 29 września?

Wirtuoz akordeonu, siła przyjaźni i potężny głos

29 września na deskach Cavatina Hall odbył się koncert niesamowity. Podzielone na sekcje wydarzenie nie pozwalało się ani przez sekundy nudzić. Show rozpoczęła ekipa Coloriage dwoma energetycznymi utworami. Tym razem na scenie pojawili się w składzie: Krzysztof Nowakowski grający na perkusji, Piotr Zaufal odpowiedzialny za bas, Stanisław Słowiński – skrzypce oraz Marcin Wyrostek z akordeonem.

Po wibrującym początku do kwartetu instrumentalnego dołączyła Kasia Moś. Wokalistka pokazała siłę swojego głosu w dwóch piosenkach: Aleja Gwiazd z repertuaru Zdzisławy Sośnickiej oraz Jeszcze w zielone gramy Wojciecha Młynarskiego. Relacje między wszystkimi muzykami powodowały, że ich radość oraz pasja przenosiła się na słuchaczy.

Kolejnym utworem było tango brawurowo odegrane przez Coloriage – pełne temperamentu przypominające charakterny taniec w centrum rozgrzanego Buenos Aires. Ponownie zagościła Kasia Moś, tym razem przedstawiając ludową pieśń z okolic Raciborza. Zakończeniem tego setu była polska wersja romskiego utworu Nie ma, nie ma ciebie spopularyzowana przez Goran Bregović we współpracy z Kayah. Cóż to było za wykonanie!

Zachwycające solówki, delikatne dźwięki i kojąca ciemność

Serię solowych popisów rozpoczął sam Marcin Wyrostek, który od początku koncertu wziął na siebie rolę narratora. Niczym wytrawny storyteller budował napięcie podczas całego show, co rusz dzieląc się historiami ze swojego życia oraz zabawnymi anegdotami. Prosząc publiczność o zamknięcie oczu, spowodował jeszcze mocniejsze doświadczanie muzyki. Zima Antoniego Vivaldiego zapadła wszystkim szczególnie w pamięć.

Po powrocie pozostałych członków Coloriage wspólnie zagrali kawałek Eye of the tiger. Po raz kolejny widać było, co również podkreślał sam Marcin Wyrostek w opowieściach pomiędzy utworami, że panowie po prostu świetnie się ze sobą bawią. Ich zgranie, wspólne tempo, uważność na każdego z członków kwartetu tworzyła niesamowitą atmosferę.

Na zakończenie koncertu Kasia Moś zaśpiewała do brzmień Coloriage aż trzy piosenki. Była to autorska kompozycja wokalistki, która w oryginale towarzyszy raperowi Jareckiemu. Słowa napisał Mateusz Krautwurst. Mocnym punktem był utwór Writing on the Wall znany głównie z produkcji przygód o Jamesie Bondzie. Sam Smith jest obdarzony wysoką skalą głosu, jednak wykonanie Kasi Moś było jeszcze piękniejsze!

Ostatnim utworem był (You Make Me Feel Like) A Natural Woman Arethy Franklin, czym piosenkarka udowodniła, że radzi sobie również z soulowymi kawałkami. Nie możemy zapominać o wspaniałych solówkach, szczególnie Krzysztofa Nowakowskiego, który dał pokaz niezłej sprawności, kunsztu oraz wytrwałości.

Bis, bis i jeszcze raz bis!

Owacje na stojąco trwały dobre kilkadziesiąt minut. Nie mogło się obyć więc bez bisu. Marcin Wyrostek wraz z Coloriage wyszedł ponownie na scenę, na zakończenie grając utwór Moldav. Oklaskom nie było końca – czekamy więc na ponowną wizytę ekipy w Bielsku-Białej. Do zobaczenia!

Janáček Philharmonic Ostrava – pierwszy z cyklu koncertów za nami!

W czwartek 21 września w Cavatina Hall odbył się pierwszy z cyklu trzech koncertów Janáček Philharmonic Ostrava, zatytułowany „Siódma Beethovenowska”. To wydarzenie stanowiło absolutnie niezapomniane przeżycie muzyczne, które dostarczyło nie tylko wspaniałej muzyki, ale także emocjonalnego podniecenia i zachwytu. Wśród zgromadzonych słuchaczy niektórym pociekła łza ze wzruszenia, podczas gdy inni z zafascynowaniem wpatrywali się w dyrygenta i instrumentalistów.

Liszt, Brahms i Beethoven na jednej scenie

Dyrygent Andreas Ottensammer zachwycił wszystkich swoim niezrównanym talentem i umiejętnościami. Jego interpretacja brzmień Ferenca Liszta, Johannesa Brahmsa oraz Ludwiga van Beethovena była nie tylko pełna pasji, ale również humoru oraz głębokiego zrozumienia muzyki. Podczas koncertu przenosił słuchaczy przez różne emocjonalne zakamarki kompozycji, prowadząc ich w niezwykłą podróż pełną wzruszeń, radości i ekscytacji.

Dyrygent Andreas Ottensammer zachwycił wszystkich swoim niezrównanym talentem i umiejętnościami. Jego interpretacja brzmień Ferenca Liszta, Johannesa Brahmsa oraz Ludwiga van Beethovena była nie tylko pełna pasji, ale również humoru oraz głębokiego zrozumienia muzyki. Podczas koncertu przenosił słuchaczy przez różne emocjonalne zakamarki kompozycji, prowadząc ich w niezwykłą podróż pełną wzruszeń, radości i ekscytacji.

Niewątpliwie nie można też pominąć wkładu pianisty, Kima Wona, który zagrał niesamowite melodie na fortepianie. Jego wirtuozeria i wyczucie muzyczne były imponujące, a wykonanie dostarczyło chwil pełnych zadumy, magii i piękna. Współpraca między dyrygentem a pianistą była na najwyższym poziomie, co sprawiło, że utwory Beethovena zabrzmiały wyjątkowo pięknie i poruszyły serca słuchaczy.

Niezwykły moment miał miejsce podczas przerwy między jednym a drugim utworem, kiedy to dało się słyszeć w ciszy zachwyt jednego ze słuchaczy. To wyraźnie pokazało, jak głęboko ta muzyka dotarła do serc obecnych na koncercie. Ten jedyny w swoim rodzaju moment, kiedy w całkowitej ciszy padło jedno słowo, podkreślił jak wyjątkowe było to wydarzenie i jak silne były emocje dla wszystkich obecnych.

Janáček Philharmonic Ostrava – Beethoven, Szostakowicz i Dvořák

Jednak najbardziej zapadającym w pamięć momentem koncertu był koniec wystąpienia orkiestry. Owacja na stojąco trwała długo, oddając tym samym ogromne zadowolenie i podziw słuchaczy. To był wyraz uznania dla pracy całego zespołu, który oddał się muzyce w sposób, który trudno opisać słowami.

Podsumowując, koncert Janáček Philharmonic Ostrava: Siódma Beethovenowska stanowił niezwykłe wydarzenie muzyczne, które dostarczyło publiczności niezapomnianych chwil pełnych muzyki, emocji i magii. Wieczór ten pozostawił długotrwałe wrażenie. Z pewnością zapadnie w pamięć wszystkim, którzy mieli przyjemność uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu.

Jeśli pragniecie kontynuować tę muzyczną podróż pełną emocji, już teraz zapraszamy na drugi koncert tego cyklu. 10 listopada na scenie Cavatina Hall pojawi się ponownie Janáček Philharmonic Ostrava, która zaprezentuje program „Moser gra Szostakowicza. W repertuarze: symfonia Piotra Czajkowskiego, uwertura Feliksa Mendelssohna oraz koncert wiolonczelowy Dymitrija Szostakowicza. Bilety są dostępne na: https://cavatinahall.pl/wydarzenia/janacek-philharmonic-ostrava-moser-gra-szostakowicza/.

Ostatni z cyklu koncert, Janáček Philharmonic Ostrava: Symfonia Nowego Świata, odbędzie się 14 stycznia. W czasie dwugodzinnego spotkania zaplanowane są dzieła takich wirtuozów jak: Bedřich Smetana, Bohuslav Martinu oraz Antonín Dvořák. Bilety na to wydarzenie znajdziecie na: https://cavatinahall.pl/wydarzenia/janacek-philharmonic-ostrava-symfonia-nowego-swiata/.

Karolina Krętosz