Cavatina Guitar Festival – gitara w wielu odsłonach, pokoleniach i barwach

Nie do wiary, że to już koniec! Po pięciu dniach wspaniałych spotkań z wami, doświadczania emocji od artystów oraz przeżywania muzyki na wszelkie sposoby Cavatina Guitar Festival dobiegł końca. Zobaczcie, jak było ostatniego dnia!

Skubas – nieswoje piosenki i piosenki osobiste

Jak już wspomnieliśmy nieraz, Cavatina Guitar Festival to nie tylko koncerty, lecz także spotkania z artystami, możliwość zagrania na najlepszych gitarach świata oraz różnych form eksplorowania brzmień. Tak też było ostatniego dnia festiwalu. Główną scenę otworzył Skubas. Liryczne ballady zachwyciły polską publiczność już w 2012 roku, kiedy to wokalista wydał debiutancki album Wilczełyko. Na festiwalu promował najnowszy krążek W ogień, na którym gościnnie wystąpili inni artyści goszczący na Cavatina Guitar Festival, czyli Krzysztof Zalewski i Dawid Tyszkowski.

Skubas pojawił się w dwóch rolach. Po koncercie wraz z Piotrem Metzem podjęli rozmowę o „słowach mocniejszych od dźwięków”. Dywagacje obejmowały tematy takie jak: piosenki osobiste, hip-hop, abstrakcja, emocje, wątki, odcienie szarości w uczuciach, Bilie Eilish, Dawid Podsiadło, Daria ze Śląska i… piosenki nieswoje. Jak przyznał sam artysta: „Chętnie się posiłkowałem osobami władającymi lepiej słowami ode mnie. Tak się nawiązał romans z nie-swoimi słowami. Basia Adamczyk pisze konkretnie, nie każdy tak umie. To potęga słowa w dobie cyfrowego hałasu”.

Skubas na Cavatina Guitar Festival

Wspomnienia, nostalgie i powroty

W podróż w czasie porwała nas kapela VHS. Fryzura na czeskiego piłkarza, dresy, ortaliony – panowie świetnie bawią się swoim lookiem, uzupełniając sferę materialną dźwiękowym wehikułem czasu. Sentymentalne syntezatory, covery Obywatela GC i lawirowanie między indie rockiem a elektropopem – tak muzykę robi młodzież! To jedno z alternatywnych odkryć ostatnich lat.

VHS na Cavatina Guitar Festival

W przeszłość przenieśli nas też dziennikarze, czyli Jarek Szubrycht i Marcin Bąkiewicz, których gościem był Marcin Patrzałek. Podczas panelu „Aspiracje i scena gitarowa w Polsce” rozmawiali o przebijaniu się do mainstreamu, o trendach, liderach w muzyce, kontrowersjach, festiwalach, hip-hopie, kapeli Måneskin i Eurowizji. Zastanawiali się również, jaka będzie przyszłość muzyki gitarowej i czy wpłynie na nią sztuczna inteligencja. Jak mówił sam Marcin Patrzałek „Po co się bać, jak można grać?”.

Mocne brzmienia na Cavatina Guitar Festival

Matteo Mancuso otworzył blok ostro brzmiących gitar. Włoski muzyk, pomimo młodego wieku, zdobył uznanie na całym świecie, zgarniając gratulacje i podziw od gitarowych ikon. W końcu chwalił go sam Joe Bonamassa! Na scenie Cavatina Hall pokazał, jak wyjątkowy jest jego styl. Choć określany jest jazzmanem, jego set ujął niejednego fana i niejedną fankę mrocznych riffów. Matteo improwizuje niebanalne, a jego innowacyjna technika zapiera dech w piersiach.

Matteo Mancuso na Cavatina Guitar Festival

Nie mniej głośni byli panowie z The Unrest. Brazylijczyk, Gwatemalczyk i Anglik mówiący po polsku – cóż to była za mieszanka! Wokalista Luke Greenwood obdarzyłby energią całe Bielsko, a swoimi uroczymi przemowami skradł serca wszystkich. Dla wielbicieli i wielbicielek brzmień pokroju Linkin Park, Rage Against the Machine czy The Prodigy – uwaga: The Unrest to godni następcy. Dodatkową atrakcją w czasie koncertu były występy na szczudłach Teatru Świat – to było niebanalne widowisko!

The Unrest na Cavatina Guitar Festival

Ciekawość fana i hołd idolom

Jarek Szubrycht i Marcin Bąkiewicz spotkali się na scenie plenerowej jeszcze raz. Ich dyskusja opierała się o to, jaką przeszłość miał polski rock i jaka przyszłość go czeka. Zapytany o początki kariery autora publikacji o tuzach rocka, Jarek Szubrycht odpowiadał: „Ciekawość fana. Chciałem przeczytać książkę o moich ulubionym zespole – Slayerze. Okazało się, że jej nie ma, więc sam ją napisałem”. Dziennikarze podejmowali różnorakie tematy, m.in. oryginalność w muzyce, kolekcjonowanie winyli, pomysł autoryzacji, muzyka metalowa ludów rdzennych Ameryki oraz wybitne osobowości polskiej branży muzycznej – Andrzej Zaucha, Maryla Rodowicz, Katarzyna Nosowska, Quebonafide czy… Chopin.

Guitar City na Cavatina Guitar Festival

W odpowiedzi na rockowe rozważania na scenie plenerowej pojawił się zespół SBB. Śląscy bluesmani tworzą muzykę już pięćdziesiąt lat! Józef Skrzek, Apostolis Anthimos oraz Jerzy Piotrowski grali w zespole Czesława Niemena, na scenie z Bobem Marleyem, na polskich festiwalach i poza granicami kraju. Ich doświadczenie umożliwia trafienie z muzyką SBB zarówno do rockowych wyjadaczy, jak i zupełnie nowych słuchaczy i słuchaczek. Dodatkowo na Cavatina Guitar Festival kapela świętowała pięćdziesięciolecie swojego debiutanckiego albumu. Życzymy kolejnych kreatywnych i pełnych dźwięków lat na scenie!

SBB na Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – finał finałów

Zanim jednak odbyła się celebracja wraz z zespołem SBB, scenę Cavatina Hall przejął Marcin Patrzałek. Talent nastolatka wzbudził zainteresowanie muzyką gitarową wśród polskich widzów, kiedy to w wieku piętnastu lat wygrał talent show. Jego niepowtarzalna technika fingerstyle pozwala na reinterpretacje polskich i swiatowych klasyków. Usłyszeliśmy więc Beethovena, Chopina, ale i Justina Timberlake’a czy Metallicę. Oklaskom dla Marcina i jego kunsztu nie było końca!

Marcin Patrzałek na Cavatina Guitar Festival

Aplauz dla młodego gitarzysty wybrzmiewał długo echem w Cavatina Hall. Niestety Cavatina Guitar Festival dobiegł końca. To były naprawdę niesamowite miesiące przygotowań, tygodnie planowania, godziny dopinania wszystkiego, abyście mogli doznać tych wszystkich emocji. Zgromadzenie artystów i artystek z całego świata w Bielsku-Białej i stworzenie miejskiego festiwalu dla entuzjastów i entuzjastek muzyki było naszym marzeniem. I ono się spełniło. Zostaje nam oficjalnie napisać: do zobaczenia za rok!

Fot. Krzysztof Puda dla Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – szczerość, inspiracje i różnorodność

Czwarty dzień Cavatina Guitar Festival to mieszanka rozmów, muzyki i doświadczania brzmień z różnych zakątków świata oraz gatunków. Rock, indie, folk, a nawet country – gitary świetnie radzą sobie w wielu estetykach. I to właśnie chcieliśmy przypomnieć, zapraszając na scenę artystów i artystki.

Dwa powitalne koncerty polskich muzyków

Wyjątkowo scena główna otworzyła swoje podwoje dla nas o 15:00. To wszystko za sprawą artysty o pseudonimie Izdeb. Ten niesamowity człowiek-orkiestra wykonał dla nas prawdziwe widowisko. Śpiew, gra na gitarze, harmonijce i tamburynie. Choć przyjechał z autorskim repertuarem, pokazał również, jak radzi sobie z klasykami. W końcu to cover ikonicznego Stairway to Heaven Led Zeppelin zapewnił mu wygraną w konkursie, dzięki czemu mógł zagrać specjalnie dla publiczności Cavatina Guitar Festival.

Izdeb na Cavatina Guitar Festival

Po takim rozgrzewającym początku scena główna Cavatina Hall przywitała Tomka Ziętka. Artysta zdobył już wiele nagród jako aktor, jednak po dziesięciu latach zbierania autorskich tekstów odważył się na wydanie debiutu. Jak sam zapowiedział, tym razem ośmieli się na wcześniejsze pokazanie swojej twórczości i już w tym roku wchodzi do studia, by nagrać kolejny album. Tego rockandrollowego występu nie powstydziliby się sami The Beatles!

Tomek Ziętek na Cavatina Guitar Festival

Kameralne światy muzyczne

Z kolei na scenie plenerowej czekał na nas Runforrest. Grzegorz Wardęga, bo tak brzmią prawdziwe dane wokalisty, to artysta zabierający nas w swój mały intymny świat. W 2024 roku opublikował swój debiutancki album Rytuał i to właśnie głównie utwory z tego wydawnictwo umilały nam słoneczne chwile. Urocze ballady, hipnotyzujące bity oraz elektroniczne tony to eklektyczne cechy muzyki Runforresta.

Runforrest na Cavatina Guitar Festival

Akustyczny folk o onirycznym klimacie pozwolił nam przenieść się w świat sentymentalnych marzeń. Roo Panes, choć tak naprawdę ma na imię Andrew, przyjął jako pseudonim rodzinne przezwisko. I tak właśnie można się poczuć podczas jego występów – jakby wpuszczał nas w swoją kameralną historię. W dodatku nikt tak pięknie jak Roo Panes nie mówi (i śpiewa) melodii o miłości!

Roo Panes na Cavatina Guitar Festival

Wokalistki, gitarzystki, artystki – kobiety w muzyce

Sobotnie dyskusje miały kilka oblicz. W ramach panelu „Kobiece perspektywy w muzyce” Jarek Szubrycht pytał Agatę Karczewską oraz Izabelę Rekowską z Izzy and the Black Trees o ich przemyślenia na temat ich roli na scenie, różnicach kulturowych oraz miejscu kobiet w muzyce. Agata Karczewska przyznała: „Jestem przeciwniczką nazywania muzyki pod kątem płci. Mam na to wielką niezgodę”. Z kolei Izabela Rekowska „Gdy jest ekipa, każdy powinien być w niej traktowany równo i z szacunkiem”.

Podobne przemyślenia miała Kinga Głyk w rozmowie z Marcinem Bąkiewiczem na temat funkcjonowania branży muzycznej. „Możemy ludziom pomóc albo ich zniszczyć”. Opowiedziała także o właśnie wydanej płycie Real Life, wyzwaniach, wiarygodności, współpracy z wymarzonymi muzykami, planowaniu pracy, dystansie, zaangażowaniu, inspiracjach i odpowiedzialności.

Wokalistki, gitarzystki, artystki – kobiety w muzyce

Cavatina Guitar Festival – paneli dyskusyjnych ciąg dalszy

„Różnorodność rocka” to motyw przewodni rozmowy z Tomaszem Ziętkiem. Marcelina Słomian pytała artystę, jak to jest łączyć karierę aktorską z muzyczną. Sam Ziętek mówił: „W filmie nie jestem nawet trybikiem w maszynie. Z kolei w przypadku wchodzenia na scenę mam większy poziom sprawczości”.

Słomian i Ziętek dywagowali również o wpływie ikonicznych wykonawców na historię muzyki jak np. The Beatles, Elvis Presley czy Lou Reed. Inne z podejmowanych przez nich tematów krążyły wokół: wiarygodności, kontekstach, eksplorowaniu, inspiracji i szczerości. Rozmówcy podjęli się także próby usytuowania miejsca muzyki gitarowej na przestrzeni polskich i światowych dźwięków.

Od country, przez jazz, po rocka – polskie artystki na Cavatina Guitar Festival

Tego na Cavatina Guitar Festival jeszcze nie było! Jeśli poszukujecie country na polskiej scenie muzycznej, musicie koniecznie posłuchać Agaty Karczewskiej. Wokalistka wydała w zeszłym roku wspólny album z Johnem Porterem pod tytułem On the Wrong Planet. Na festiwalu zaprezentowała nam szczególnie swój autorski materiał z debiutanckiej płyty I’m not Good at Having Fun. Ponownie przychodzi nam na myśl saloon niczym z westernu – bez rewolwerów, a z kowbojskim jednoczącym tańcem.

Agata Karczewska na Cavatina Guitar Festival

Czwartego dnia festiwalu scenę główną zamykała Kinga Głyk. Wirtuozka gitary basowej ma na koncie już pięć autorskich albumów! Na Cavatina Guitar Festival zaprezentowała kompozycje z najnowszego krążka, który premierę miał początkiem tego roku. Choć zazwyczaj Kinga klasyfikowana jest w gatunku jazzu, swoim występem pokazała, że również radzi sobie świetnie, eksperymentując z innymi gatunkami takimi jak funk czy rock.

Kinga Głyk na Cavatina Guitar Festival

Izabelę Rekowską mogliśmy wysłuchać podczas wcześniejszego panelu. Część z publiczności może kojarzyć kapelę Izzy and the Black Trees z suportu przed koncertem Me and That Men, czyli projektu Johna Portera z Adamem „Nergalem” Darskim, którzy gościli w Cavatina Hall kilka miesięcy temu. Zadziorna kapela przyjechała do nas prosto z Poznania. Surowe brzmienia, mocny wokal oraz niegrzeczny rock – to było naprawdę głośne zakończenie dnia!

Izzy and the Black Trees na Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – atrakcje na finał festiwalu

Skubas, Matteo Mancuso, Marcin Patrzałek, VHS, The Unrest oraz SBB – to artyści, których możecie spodziewać się podczas finałowego dnia Cavatina Guitar Festival. Ponadto czekają na was kolejni goście w ramach rozmów na scenie plenerowej. To również ostatni moment na wykorzystanie okazji, by sprawdzić swoich sił podczas warsztatów gitarowych. Kfira Ochaiona, Bartka Jończyka i Bartosza „Bazoka” Zelka znajdziecie na czwartym piętrze w budynku Cavatina Hall.

Bilety na ostatni dzień Cavatina Guitar Festival dostępne są na stronie: https://cavatinahall.pl/.

Fot. Krzysztof Puda dla Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – autentyczność, wspomnienia i gitary

Koncerty na dwóch scenach to nie jedyne atrakcje podczas Cavatina Guitar Festival. Od trzeciego dnia festiwalu czekają na was również panele dyskusyjne, wywiady, a także warsztaty. Kto tym razem zapewnił najlepsze show? Jakie sekrety zdradzili nam artyści? I wreszcie jakie niespodzianki czekają na was w pozostałe dni weekendu?

Polskie kapele na Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival trwa w najlepsze. Za nami trzeci dzień festiwalu, w którym przygotowaliśmy dla was dodatkowe atrakcje. Koncertową scenę otworzył Jakub Żytecki. Gitarzysta znany z kapeli Disperse zaspokoił emocje wszystkich, którzy czekali na mocniejsze dźwięki. Surowe riffy, ciężka perkusja i mroczne metalowe klimaty – tak pobudzającymi rytmami weszliśmy w kolejne festiwalowe świętowanie.

Jakub Żytecki na Cavatina Guitar Festival

Po otwarciu sceny głównej w Cavatina Hall nadszedł moment pierwszego koncertu w plenerze. Ekipa The Saturday Tea przypomniała nam, jak brzmi amerykański rock. Panowie konsekwentnie budują markę alternatywnej kapeli podtrzymującej dziedzictwo garażowych bandów. Podczas Cavatina Guitar Festival zagrali kawałki ze swoich albumów, które pomogły im spełnić marzenie o wyjeździe do Ameryki. Tam tez próbowali swoich sił na festiwalach, a pokłosiem tego były następne utwory.

The Saturday Tea na Cavatina Guitar Festival

Kompromisy, autentyzm i egoizm – rozmowa z Krzysztofem Zalewskim

Nowością podczas Cavatina Guitar Festival były wprowadzone, nieprzypadkowo od piątku, dyskusje z artystami. Spotkaniem otwierającym ten cykl był „Autentyzm ponad wszystko”. Rozmowę pod tym tytułem prowadziła Anna Gacek, prezenterka radiowa, której gościem był sam Krzysztof Zalewski. Wspólnie wspominali Jacka Szymkiewicza, znanego pod pseudonimem Budyń, lidera formacji Pogodno.

Zalewski przywołał również swoje nastoletnie marzenia o posiadaniu zespołu rockowego, które z pasją realizuje. Ciekawym momentem rozmowy były dywagacje o tym, jak budować autentyzm w sztuce. „Kompromisy w sztuce nie działają dobrze. Czasami trzeba postawić na swoim albo się wycofać. Po prostu lubię to, co robię. Współprace traktuje egoistycznie. Lubię otaczać się z ludźmi, bo potem z nich czerpię” – podsumował wokalista. To jednak tylko preludium show, które czekało na nas wieczorem na scenie głównej.

Krzysztof Zalewski na Cavatina Guitar Festival

Nostalgiczne flamenco i dowcipny indie rock

Pod pseudonimem Blanco White kryje się Josh Edwards. Angielski tekściarz nieprzypadkowo przybrał takie dane – chciał tym samym uhonorować ulubionego poetę, czyli José María Blanco White’a. Romantyczne sonety hiszpańskiego autora mają swój wydźwięk w nostalgicznych rytmach Blanco White’a. Jego gitara w stylu flamenco spojona z angielską spuścizną i melancholijnym głosem dała prawdziwe liryczny występ.

Blanco White na Cavatina Guitar Festival

Jacko Brango to pseudonim artystyczny Szymona Paduszyńskiego. Muzyk znany jest ze współprac z Krzysztofem Zalewskim, zespołem Neony, ekipą Jamal czy Darią Zawiałow. Tym razem przybył na festiwal, aby promować własny projekt. Części publiczności może kojarzyć się z indie rockowym zespołem EEMEE. I słusznie! Jednak na Cavatina Guitar Festival wpadł, by zapoznać nas z repertuarem Jacko Brango. Dowcipne teksty, skoczne rytmy i kontynuacja indie rocka – zagrane utwory zwiastują nową płytę Szymona, na którą czekamy z niecierpliwością!

Jacko Brango na Cavatina Guitar Festival

Zalewski – wytrawny artysta znów zaskakuje

Wreszcie nadszedł czas na tzw. headlinera. Krzysztof Zalewski nie zawodzi nigdy. Jego show to precyzyjna konstrukcja. Charyzmatyczny artysta nie tylko przypomniał o utworach, które mają już status kultowych przebojów, lecz także zaskoczył nowymi odsłonami twórczości. Miejmy nadzieję, że cover Running Up the Hill doczeka się uwiecznienia, bo to było naprawdę piękne wykonanie. Muzyk uchylił także rąbka tajemnicy i zagrał nowy materiał, który ukaże się już niebawem na nowym wydawnictwie.

Chórek Zalewskiego na Cavatina Guitar Festival

Dawid Tyszkowski – wrażliwy świeżak

Zanim dotarliśmy do wieczornego koncertu Dawida Tyszkowskiego, czekała na nas rozmowa z gitarzystą na scenie plenerowej. O „Świeżym spojrzeniu na muzykę” rozmawiała z nim Marcelina Słomian. Szefowa redakcji muzycznej Radia Nowy Świat pytała młodego artystę o to, w jaki sposób tworzy muzykę, jakie emocje towarzyszyły mu podczas pisania ostatniego albumu oraz w jaki sposób udało mu się współpracować z Organkiem, Arturem Rojkiem i Mioushem. O wielkiej wrażliwości, fascynacji Radiohead, a także zaginięciu tytułowego kota z debiutanckiego krążka opowiadał sam Dawid. Jak mówi: „Podtrzymywanie ognia i pasji to poszukiwanie nowej muzyki”.

Koncert Dawida Tyszkowskiego był jednocześnie tym, który podsumował i zakończył trzeci dzień Cavatina Guitar Festival. Niezwykła wrażliwość, o której mówił w wywiadzie z Marceliną Słomian, potwierdziła się podczas wstępu. Delikatne brzmienia, głęboko emocjonalne teksy i subtelna życzliwość, jaką artysta obdarza swoich słuchaczy urzekła wszystkich zgromadzonych. Choć Dawid to Tyszkowski debiutował zaledwie dwa lata temu, już wiadomo, że jest o nim głośno, a będzie jeszcze bardziej!

Dawid Tyszkowski na Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – plany na weekend

Właśnie dzisiaj, w piątek, rozpoczęły się panele dyskusyjne, wywiady oraz… warsztaty. Na czwartym piętrze Cavatina Hall przez kolejne trzy dni czekają na nas wybitni edukatorzy. Kfir Ochaion, Bartek Jończyk i Bartosz „Bazok” Zelek od 15:00 do 21:00 proponują warsztaty gitarowe, podczas których możecie poznać najciekawsze techniki gry.

Wszystkim tym, którzy rozważają plany na weekend, przypominamy, że bilety na Cavatina Guitar Festival można znaleźć tutaj: https://cavatinahall.pl/.

Fot. Krzysztof Puda dla Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival rozpoczęty! Jak było pierwszego dnia?

Ledwie preludium Cavatina Guitar Festival za nami, a artyści już zdążyli nas porwać w podróż po wszystkich odmianach brzmień. Głęboki blues, taneczny indie rock, instrumentalny funk, zadziorny rock – tak potężną dawkę muzyki zaproponowaliśmy wyłącznie podczas kilku godzin. To jednak nie koniec. Czeka na Was o wiele więcej niespodzianek. Jakich? Sprawdźcie!

Od Mateckiego do Oystereboya – inauguracja dwóch scen CGF

Największy w Polsce festiwal gitarowy zainicjowany został przez koncert na scenie głównej. Pierwszym artystą, który rozbrzmiał w ramach Cavatina Guitar Festival, był nie kto inny jak sam Matecki. Skład skupiony wokół lidera, czyli Lesława Mateckiego, zaproponował nam podróż po hipnotycznych dźwiękach. Po pięciu dekadach nagrywania z polskimi gwiazdami pokroju Brodki, Korteza, Artura Rojka czy Kaśki Sochackiej, Matecki odważył się wydać coś swojego. Efektem wyjścia z cienia był debiutancki album zatytułowany po prostu Matecki. I to właśnie kompozycje z tego krążka wprowadziły nas w festiwalowy nastrój.

Matecki na Cavatina Guitar Festival

Po tak energetycznym powitaniu czekała na nas scena plenerowa. Za atmosferę na zewnętrznych koncertach odpowiadała paczka przyjaciół, ponieważ, jak się okazało, wszystkie trzy zespoły przyjaźnią się, współpracują, a nawet wzajemnie uzupełniają składy kapel. Scenę plenerową otworzył dla nas Oysterboy. Piotr Kołodyński, części publiczności znany jako wokalista Terrific Sunday, po latach postanowił również spróbować sił w brzmieniach indie popu. I poszło mu wybitnie! Nostalgiczna tęsknota za latem idealnie wpasowała się w słoneczne popołudnie. Artysta zaprezentował materiał z zeszłorocznego debiutanckiego krążka Ody Do Letnich Dni, a to tylko zaostrzyło apetyt na nadchodzące lato.

Oysterboy na Cavatina Guitar Festival

Od zadymionego bluesa z rockowym pazurem do instrumentalnych tańców w plenerze

Ze słonecznych wspomnień upalnych plaż przenieśliśmy się w mroczne przestrzenie. Bynajmniej nie samej Cavatina Hall – wnętrza sali koncertowej rozbłysły ponownie feerią barw. Jednak muzyka Johna J. Presleya ze swoim mocnym basem, charakterystycznymi riffami i żywiołową perkusją pozwoliły nam poczuć się jak w zadymionym jazzowym klubie lub westernowym saloonie. Wokalista i gitarzysta umie zespolić bluesowy vibe z postrockowym pazurem. Mocny głos wokalisty w połączeniu z energią towarzyszących mu pań – perkusistki i klawiszowczyni – współgrały tak mocno, że ciężko było usiedzieć w miejscu.

John J. Presley na Cavatina Guitar Festival

Scena plenerowa została oddana w ręce i dźwięki grupy Niemoc. Projekt RMX podsumowuje dziesięciolecie ich działalności, a jednocześnie zapowiada zmianę klimatu brzmień. Podczas godzinnego setu trio zaproponowało nam porywające melodie, wśród których każda osoba mogła znaleźć coś dla siebie. Rockowe riffy, soczyste elektro i taneczne wibracje podane w wysoko technicznym sosie instrumentalnym – to było wyśmienite danie! I po raz kolejny trudno było się nie bujać.

Niemoc na na Cavatina Guitar Festival

Od rockowej rozróby do kojącego wyciszenia

W końcu pojawił się on! Sam Miles Kane. Kolejki, aby zdobyć miejsce w pierwszym rzędzie, rozpoczęły się już dwie godziny wcześniej. Frontman The Rascals, twórca supergrupy The Last Shadow Puppets oraz niezależny artysta charakterystyczny. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądał porządny rockowy gig Sex Pistols, Mötley Crüe albo The Beatles – Miles Kane przypomniał, że rock & roll nigdy nie zginie, a cała kapela napędzała energię zgromadzonej publiczności. Tłumy pod sceną nie pozwalały zakończyć koncertu, a ekipa Milesa chętnie podchwytywała to uwielbienie. Cóż to były za emocje!

Miles Kane na Cavatina Guitar Festival

Dzień pierwszy zakończył się koncertem Misi Furtak. Dama polskiego indie popu na polskiej scenie muzycznej króluje już prawie dwadzieścia lat. Znana z zespołu très.b po zakończeniu jego działalności postawiła na karierę solową. I bardzo dobrze! Jej talent nie może zniknąć. Wokalistka chętnie współpracuje z innymi ekipami – pierwsze spotkanie z Misią odbyło się podczas koncertu Oysterboya, kiedy to zaśpiewała w duecie z Piotrkiem Kołodyńskim. Na swoim secie udowodniła, że świetnie odnajduje się zarówno w delikatnych klimatach indie popu, jak i bardziej niepokornego rocka.

Misia Furtak na Cavatina Guitar Festival

Cavatina Guitar Festival – co czeka nas w kolejne dni?

Impreza przewidziana jest na pięć dni. Za nami dopiero pierwszy dzień, a oczekiwania już rosną! Co więc przygotowaliśmy dla Was w kolejnych dniach festiwalowych? Przed nami koncerty takich światowych gwiazd jak: Fink, Roo Panes, Blanco White, Matteo Mancuso oraz City of the Sun, jak i polskich artystów, w tym: Zalewskiego, Tomka Ziętka, Kingi Głyk, Bartka Królika i Skubasa. Dodatkowo podczas weekendu czekają na Was panele dyskusyjne ze wspomnianymi muzykami oraz warsztaty technik gitarowych. Ponadto w czasie całego Cavatina Guitar Festival w halu Cavatina Hall możecie testować grę u lutniczego mistrza Michała Targosza na własnoręcznie przygotowanych przez niego instrumentach. Bądźcie z nami!

Dla tych, którzy jeszcze nie zakupili biletów, przypominamy, że cały czas są dostępne na stronie Cavatina Hall pod adresem: https://cavatinahall.pl/.

Fot. Krzysztof Puda dla Cavatina Guitar Festival

Wielkanocne pasje z Ianem Bostridgem i Capella Cracoviensis


Kolejne spotkanie z cyklu Cavatina Hall Essentials za nami! Capella Cracoviensis wraz z zaproszonym Ianem Bostridgem. 24 marca kontynuowali rozpoczętą przez Cavatina Hall serię. Tym razem propozycja obejmowała „Pasję św. Jana” autorstwa samego Jana Sebastiana Bacha.

Ian Bostridge w roli Ewangelisty

Spotkanie otworzyła inwokacja chóru w wykonaniu Capella Cracoviensis, którą dyrygował sam Jan Tomasz Adamus. Podczas początkowej partii dołączył również w roli Ewangelisty, a tym samym narratora, Ian Bostridge. Angielski śpiewak posługujący się tenorem pokazał, że jego wypracowany i dość charakterystyczny styl został wybrany nie bez powodu. Rola Ewangelisty w Pasji św. Jana napisana przez Jana Sebastiana Bacha należy do jednych z najtrudniejszych barokowych wokaliz. Śpiewak poradził sobie znakomicie.

Jan Sebastian Bach napisał Pasję św. Jana z okazji nadchodzącego Wielkiego Piątku. Wtedy też w wielu religiach funkcjonuje post oraz przygotowanie do męczeńskiej śmierci Jezusa. Pierwsza część kompozycji opowiada o wydarzeniach od aresztowania Jezusa do wyparcia się Piotra. Z kolei druga – zaczyna się rozprawą u Poncjusza Piłata, następnie historia prowadzi nas przez ukrzyżowanie i śmierć na Golgocie, by zakończyć się zaniesieniem w miejscu pochówku i pogrzebem. Poza wspomnianym Ianem Bostridgem pozostałe partie wokalne wyśpiewali członkowie i członkowie Capella Cracoviensis. Tym samym wcielili się w postacie m.in. Jezusa, Piotra, Piłata oraz odpowiadającemu na wezwania bohaterów – chóru.

Piękno baroku w wersji wykonawstwa historycznego

Jan Tomasz Adamus prowadzi projekt Capella Cracoviensis jako dyrygent i dyrektor artystyczny już od 2008 roku. Jego pomysłem na rozwój chóru kameralnego i orkiestry jest powrót do korzeni. Wykonawstwo historyczne polega na zmianie z reintepretacji dawnej muzyki w nowej formie na badaniu oryginałów i próbie oddania autentyczności utworów zgodnie z ich epoką. Tak też było podczas interpretacji Pasji św. Jana. Arcydzieło kantatowo-oratoryjne przypomina nieco operę w warstwie brzmieniowej, jednak wizualnie jest o wiele skromniejsze, dzięki czemu perfekcyjnie wprowadza i uzupełnia nastrój nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy.

Aby oddać muzykę w takiej wersji, jak mogła brzmieć w epoce, muzycy powinni dysponować konkretną wiedzą historyczną, znać sposób jej interpretacji, formy, a nawet znaczeń odpowiednich zapisów nutowych. Dopiero wtedy prezentujący dane dzieło mogą dodać od siebie nieco emocji poprzez intuicję, która im to wskazuje na podstawie zdobytej wiedzy. Ważnym elementem jest też znajomość kontekstu – czyli z jakiego powodu powstałą kompozycja, dla kogo była przeznaczona, jaki warsztat zaprezentował autor, co mówi o niej biografia kompozytora, a także w jakim miejscu docelowo miało odbyć się prawykonanie.

Piękno baroku w wersji wykonawstwa historycznego

Capella Cracoviensis – doświadczenie i pasja

Podczas koncertu można było odczuć, że Capella Cracoviensis ma już spore doświadczenie w występach scenicznych. Dotychczas można było usłyszeć ich na scenach tak prestiżowych miejsc jak: Opéra Royal Versailles, Händel Festspiele Hall, Concertgebouw Amsterdam czy Bachfest Leipzig. To również nie pierwsze zerknięcie chóru i orkiestry z Ianem Bostridgem – zagrali już m.in. podczas Opera Rara w Krakowie, gdzie wykonali kompozycje Ludwiga van Beethovena i Franza Schuberta oraz na kilku koncertach w krakowskim Teatrze Nowa Łaźnia, gdzie zaprezentowali oratorium Raj i Peri autorstwa Roberta Schumanna. Obecnie koncertują wspólnie w różnych miastach Europy.

Muzycy z Capella Cracoviensis korzystają z wielu zapomnianych i dawnych instrumentów takich jak: portratyw (małe organy piszczałkowe), trąbki barokowe, dalzian (prototyp fagotu), historyczne wersje skrzypiec, viola da gamba oraz różnego rodzaju klawesyny. Niektóre z nich można było podziwiać również podczas spotkania na koncercie w Cavatina Hall. I choć sam Jan Sebastian Bach od prawykonania Pasji św. Jana w lipskim kościele w 1724 roku kilkukrotnie eksperymentował z jego formą, ta, którą zaszczycili nas Capella Cracoviensis, Jan Tomasz Adamus i Ian Bostridge, nie tylko podkreśliła podniosły wielkanocny nastrój, lecz także przeniosła nas w wybitny okres baroku.

Capella Cracoviensis – doświadczenie i pasja

Cavatina Hall Essentials – repertuar na kolejne miesiące

To jednak nie wszystko. Kolejne koncerty z cyklu Cavatina Hall Essentials już niebawem!

  • W kwietniu na scenie zagości kanadyjski pianista Jarred Dunn z najpiękniejszymi mazurkami Fryderyka Chopina.
  • W maju NFM Orkiestra Leopoldinum zinterpretuje kompozycje Samuela Barbera i Giuseppe Tartiniego.
  • W czerwcu Stanisław Słowiński wraz z zaproszonymi artystami całego globu pokaże nam muzykę z czterech stron świata.

Do zobaczenia!

Muniek i Przyjaciele – Bob Dylan, T.Love i Szwagierkolaska w akustycznej wersji

Przeboje, ballady i mniej znane utwory – Muniek i Przyjaciele przeprowadzili publiczność przez ponad cztery dekady działalności artystycznej samego wokalisty. Które pieśni zabrzmiały 13 marca w Cavatina Hall?

Muniek i Przyjaciele, czyli od Boba Dylana do T.Love

Muniek Staszczyk rozpoczął koncert od utworu… nie, nie był to przebój T.Love, solowa piosenka ani szlagier Szwagrakolaski. Na przekór oczekiwaniom dziełem inicjującym wydarzenie ustanowił Dookoła Wieży.Oryginał zatytułowany All Along the Watchtower to niemal sześćdziesięcioletni już tekst Boba Dylana. Historia mówiąca o rockowym poecie, który po wypadku pod wpływem narkotyków całkowicie zmienia swoje życie, szukając ukojenia w Biblii, idealnie pasuje do życiorysu samego wokalisty.

Po tak mocnym wstępie Muniek przeszedł do utworu 1996 znanego publiczności z albumu Al Capone formacji T.Love, której nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat frontmanem jest sam występujący. Make War Not Love koresponduje z utworem pod tym samym tytułem amerykańskiej kapeli Pro-Pain. Podobnie antywojenne przesłanie ma wiersz Władysława Broniewskiego Kalambury, który wykonywał zespół Pustki. Publiczność w Cavatina Hall miała okazję usłyszeć go w wersji Muńka Staszczyka.

Muniek i Przyjaciele, czyli od Boba Dylana do T.Love

Muniek Staszczyk – Szwagierkolaska i solowe projekty

Choć sam wokalista nie należy do zbyt rozmownych podczas występów na żywo, towarzyszący mu gitarzyści Janusz Pęczak o pseudonimie Jahlove oraz Cezariusz Kosman nadrabiali humorem i rozbawiali sluchaczy. Przypomnieli samemu Muńkowi, że nazywany przez niego nowym singiel Zabawki, został napisany już sześć lat temu. Kolejną słodko-gorzką historią panowie opowiedzieli w Apaszem Stasiek był. Ten utwór pochodzi z repertuaru kapeli Szwagierkolaska. Etnicznym akcentem nawiązującym do czasów około wojennych była bandżola, na której melodię zagrał Cezariusz Kosman.

Pola to singiel, który w 2019 roku promował solowy album Muńka Syn miastaChoć większość kojarzy piękny teledysk z Agatą Buzek w roli głównej, mało kto wie, że za jego tekst i kompozycję odpowiadał sam Dawid Podsiadło! Po tej pieśni wokalista kontynuował krytyczne rozważania. Pracuj albo głoduj jest również drwiącą obserwacją społeczeństwa. Sam utwór pochodzi z albumu I Hate Rock’n’Roll z 2006 roku projektu T.Love.

Muniek Staszczyk – Szwagierkolaska i solowe projekty

Od czasów liceum do angielskiej emigracji – życie Muńka w pigułce

Niewiele szkół może się pochwalić swoim hymnem, a taki właśnie jest czwarte Liceum Ogólnokształcące w Częstochowie, które wokalista uwiecznił w utworze IV LO, znanym również jako Liceum.Podobnie jak ta piosenka, Bóg należy do fonografii T.Love. W tym utworze publiczność miała okazję usłyszeć solówki obu gitarzystów. Natomiast Ajrisz to także jeden z najbardziej znanych przebojów kapeli. Jego premiera miała miejsce na albumie Model o1, który uzyskał status złotej płyty.

Mniej znanym utworem z repertuaru T.Love jest Na brukuPłyta Pocisk miłości z 1991 roku to zapis życia na emigracji w Anglii, do której na przełomie dekad wyruszył sam Muniek. I love you to również hicior grupy, choć nigdy nie pojawił się oficjalnie na albumach, poza jednym – koncertowym pod tym samym tytułem z 1994 roku. Kolejna pieśń, czyli Wychowanie, pojawiła się na pierwszym oficjalnym, choć na przestrzeni kariery zespołu, czwartym albumie zatytułowanym po prostu Wychowanie.

Od czasów liceum do angielskiej emigracji – życie Muńka w pigułce

Przeboje i mniej znane odsłony T.Love

T.Love ma szczęście do popularności utworów, które nie są uwiecznione na profesjonalnych krążkach. Autobusy i tramwaje zostały napisane w 1988 roku i już wtedy zgromadziły rzesze fanów. Oficjalnie zadebiutowały na krążku Dzieci rewolucji 1982–92 z 1992 roku. Kolejne wyśpiewane piosenki, czyli King oraz Nie, nie, nie to dwa kamienie milowe w karierze T.Love. Tym razem wokalista zaproponował ich odsłonę w nieco spokojniejszej wersji.

Pojawienie się w polskiej kulturze tekstu Boba Dylana nazwanego w oryginale The Times They Are a-Changin’ to zasługa Filipa Łobodzińskiego. W 2016 roku postanowił zaprosić do współpracy kilku fantastycznych polskich śpiewaków, czego efektem stała się płyta Niepotrzebna pogodynka żeby znać kierunek wiatruZ tego też nagrania pochodzi wersja Muńka, czyli Czasy nadchodzą nowe, czyli cover dzieła samego Dylana. Tym utworem Muniek i Przyjaciele zakończyli koncert.

Jednak tylko pozornie. Zarówno zgromadzona publiczność nie dała się długo namawiać na prośbę o bis, jak i sami panowie, którzy chętnie zasiedli do instrumentów. Banalny znalazł się na albumie Antyidol z 1999 rokuktóry przez wielu określany jest jako małosprzedażowy, z powodu braku wyjątkowego przeboju. Takim z kolei niewątpliwie jest Warszawa pochodząca z albumu Pocisk miłości z 1991 roku. Wyznanie miłości do stolicy kraju stało się idealnym zakończeniem wydarzenia.

Yann Tiersen – mapowanie dźwiękami świata

Jedyna taka możliwość na skalę całego kraju! 11 marca mieliśmy okazję być częścią koncertu, performansu i wielkich emocji. Yann Tiersen przygotował nietuzinkowe show będące hołdem dla muzyki klasycznej i podziwem dla futurystycznych dźwięków. Zobaczcie, jak było!

Yann Tiersen – Kerber Complete Tour: Solo Piano + Electronics

Dżinsy, T-shirt i koszula w kratę – wszyscy, którzy oczekiwali pompatycznego koncertu z muzyką poważną znaną z Amelii, mogli poczuć się nieco zawiedzeni. Nie tak szybko! Choć artysta próbował rozpocząć koncert od brzmień elektronicznych, niepowodzenia sprzętowe spowodowały, że chcąc nie chcąc zaspokoił potrzeby melomanów.

Gdy tylko Yann Tiersen zasiadł do pianina, od razu dało się wyczuć niemal pięćdziesięcioletnie doświadczenie w grze na instrumentach, szczególnie na klawiszach. Niemal jednym tchem zagrane kompozycje udowodniły, że artysta jest wszechstronnym wirtuozem. Podczas sześciu ballad Tiersen zaprezentował całą skalę emocji – od ogarniającego smutku, po nostalgiczny uśmiech, do rodzącej się radości. A wszystko to pozostając nadal skromnym wykonawcą, który poza wypowiadaniem „thank you” nie skalał odbioru muzyki niepotrzebnymi dygresjami.

Yann Tiersen – Kerber Complete Tour: Solo Piano + Electronics

Morza, brzegi i inne elementy natury

Minimalistyczne akordy pozwalały przenieść się na wyspę Ushant, czyli miejsce zamieszkania kompozytora. Na Ouessant (bo tak brzmi francuska nazwa miejsca) mieści się jedna wioska, którą zamieszkuje około tysiąca osób. Surowy krajobraz, spokojne życie i bliskość natury, czyli codzienność muzyka pojawiała się wraz z kolejnymi taktami. W ten sposób jeszcze przyjemniej było słuchaczom wizualizować sobie mapę krajobrazu bretońskiej okolicy samego autora.

Podczas całego koncertu artyście towarzyszyły jedynie: pianino i konsola didżejska. Po instrumentalnej części występu nadszedł czas na elektroniczne show. Pierwszy set zawierał cztery kompozycje. Odgłosy nawołujących się stworzeń morskich przypominające echolokację uświadamiały słuchaczom, że nie są jedynymi istotami na świecie. Każda następna pętla dźwięków wywoływała wspomnienia związane z przypływami i odpływami Morza Celtyckiego, które oblewa brzegi Ushant.

Morza, brzegi i inne elementy natury

Dryfując z elektronicznym pulsem

Zaprezentowane w setach utwory pochodzą ze słynnego albumu 11 5 18 2 5 18 z 2022 rokuktóry w całości powstał w domowym studiu artysty na wyspie. Również z tej płyty można usłyszeć było dzieła nieco bardziej kojarzące się z muzyką elektroniczną. Powoli rozkręcające się tempo z zapętlonym motywem pozwalało niemal wpaść w pulsujący trans.

Trzeci set zaskoczył wszystkich. Każdy poprzedni eskalował coraz mocniej, co spowodowało, że przy ostatnim publiczność już nie mogła się powstrzymać. Część z widowni ruszyła ochoczo w stronę sceny, aby potańczyć do muzyki Yana Tiersena. Konsekwentnie budowany symbiotyczny ekosystem osiągnął apogeum, a ono musiało znaleźć ujście w postaci tanecznych podrygów.

Dryfując z elektronicznym pulsem

Yann Tiersen – artysta samodzielnie genialny

Dla spragnionych bardziej klasycznych dźwięków, Yann Tiersen miał niespodziankę. Po tanecznym szaleństwie pianista zasiadł na powrót do ukochanego instrumentu. Po raz kolejny udowadniając, że radzi sobie znakomicie zarówno z klasycznymi narzędziami muzycznymi, jak i tymi nowoczesnymi. Kilka sekund wystarczyło, aby kompozytor przestawił się na zmianę zakresu dźwięków. Na finał zostawił jeszcze jedną kompozycję pochodzącą także z albumu Kerber, która stała się (przypadkowo z racji początkowej zmiany) swoistą klamrą kompozycyjną.

Tak też zakończył się jedyny w Polsce i wyjątkowy koncert Yanna Tiersena. Trasa artysty potrwa do końca marca. Jeśli więc ktoś nie zdążył dotrzeć do Cavatina Hall na to wspaniałe przedsięwzięcie, ma jeszcze szansę na spotkanie z kompozytorem w Skandynawii lub Francji. A my sami liczymy po cichutku, że Yann nie każe nam na siebie długo czekać i odwiedzi nas jeszcze w tym roku!

Yann Tiersen – artysta samodzielnie genialny

Janusz Radek, Katarzyna Groniec i Maja Kleszcz w hołdzie Ewie Demarczyk

Polskie liryki, niezwykłe emocje i subtelna wrażliwość – koncert Serwus Madonna zaskoczył oryginalnością. 7 marca Janusz Radek, Katarzyna Groniec i Maja Kleszcz przeprowadzili nas przez historię polskiej muzyki, twórczości Piwnicy pod Baranami i charyzmy samej Ewy Demarczyk.

Janusz Radek – wirtuoz wysokich tonów

Koncert zainicjował sam Janusz Radek. Przy jazzowym akompaniamencie powitał publiczność krótkim streszczeniem, czego możemy spodziewać się podczas najbliższych dwóch godzin. Niebieska patelnia to jedna z naczelnych pieśni Piwnicy pod Baranami. Tekst napisał sam Wiesław Dymny, którego nazwisko powracało podczas koncertu wielokrotnie. Z tego nieco zabawnego utworu artysta szybko przeszedł do Ballady o cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego. Rozsławiony przez Ewę Demarczyk utwór pokazał wirtuozerię Janusza Radka – sprawność w operowaniu różnymi wysokościami dźwięków, dykcję oraz umiejętności interpretacyjne niczym w piosence aktorskiej.

Beatboxem wokalista wprowadził słuchaczy w sensualną opowieść o Nagiej dziewczynie. Tekst również napisał Wiesław Dymy. Podobnie jak i historii nawiązującej do tytułu recitalu, czyli Moja Madonna. Historie Dymnego nie tylko zawierają ciekawe anegdoty i obserwacje rzeczywistości, są również mocnymi wyzwaniami dla wykonującego – nagromadzenie słów, szybkie tempo i zmieniające się rejestry nie dla każdej osoby są łatwe. Sam Janusz Radek poradził sobie z pieśniami śpiewająco.

Janusz Radek – wirtuoz wysokich tonów

Maja Kleszcz – Rebeka z Madonnami

Do Madonn nawiązała także Maja Kleszcz. Wokalistka przez lata była wokalistką Kapeli ze Wsi Warszawa. Zespół skupiał się głównie na muzyce folkowej. Artystka udowodniła, że potrafi poruszać się w różnorakich gatunkachKaruzela z Madonnami, choć napisana jako wiersz przez Mirona Białoszewskiego, największy rozkwit przeżyła po wykonaniu jej przez Ewę Demarczyk.

Z kolei druga z pieśni, którą zaproponowała Maja Kleszcz, to Rebeka. Utwór ten powstał jako tango niemal sto lat temu. Prawykonanie miało miejsce w jednej z warszawskich rewii teatr kabaretowego Morskie Oko. Najbardziej znanym wykonaniem jest to należące do Ewy Demarczyk. Maja Kleszcz wystąpiła z tym utworem na Gali 31. Przeglądu Piosenki Aktorskiej „Anioły w kolorze» – piosenki Ewy Demarczyk”, które to przyniosło jej ogromne uznanie wśród krytyków.

Maja Kleszcz – Rebeka z Madonnami

Polskie liryki na melodię głosu Janusza Radka

Po pierwszym gościnnym występie na scenie powrócił Janusz Radek. Utworem otwierającym tę cześć było Grande Valse Brillante, czyli fragment poematu dygresyjnego Kwiaty polskie autorstwa Juliana Tuwima. Po tej pieśni nadszedł czas na… naukę. Wokalista, zapowiadając następną pieśń, nauczył publiczność kilku wokaliz. Wszystko po to, aby widzowie w odpowiednim momencie wspomogli refren Jak kania dżdżu. Tym razem był to hołd dla innego twórcy związanego z Piwnicą pod Baranami, czyi Jana Kantego Pawluśkiewicza.

Groszki i róże to także pieśń kojarząca się z Ewą Demarczyk. Słowa Henryka Rostworowskiego i Juliana Kacpra stały się czołową balladą krakowskiego kabaretu i samej artystki. Wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego również rozsławiło wykonanie Ewy Demarczyk. Sur le pont d’Avignon w oryginale pochodzi z francuskiej piosenki. Skoczna melodia zmieniła się w jazzową aranżację, co pozwoliło towarzyszącym Januszowi Radkowi muzykom przedstawić się brzmieniowo podczas solowych partii improwizacji.

Polskie liryki na melodię głosu Janusza Radka

Katarzyna Groniec – czuła przewodniczka ballad

W końcu nadszedł czas na drugą gościnię. Katarzyna Groniec od lat konsekwentnie wizerunek artystki wrażliwej. Na scenie pojawiła się wokalistka i operujący gitarą Tomek „Harry” Waldowicz, na co dzień znany jako perkusista m.in. zespołu LemOn czy Anny Rusowicz. Skrzypek Hercowicz autorstwa Osipa Mandelsztama z bardzo emocjonalnym tekstem dodatkowo został wzmocniony na poziomie przekazu balladową interpretacja.

W kolejnym utworze sceneria Cavatiny Hall oraz wydobywające się dźwięki gitary w akustycznej odsłonie wprowadziły nas w klimat niczym z miasteczka Twin Peaks. Tomaszów w wersji Ewy Demarczyk to przełożenie na warstwę muzyczną niekończącej się tęsknoty autora oryginału, czyli Juliana Tuwima i jego liryku Przy okrągłym stole. Cóż to był za genialny ładunek emocjonalny!

Katarzyna Groniec – czuła przewodniczka ballad

Brawurowe interpretacje Ewy Demarczyk

Janusz Radek powrócił na scenę z interpretacją wiesza Anrieja Biełego – Panna śnieżne. Pędzący rytm podchwycili sami muzycy, zaskakując nas propozycją solo smyczkowego oraz beatboxu samego wokalisty. Innym sposobem na czerpanie z polskiej literatury i umiejętności operowania głosem było wykonanie liryku Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Niebo złote ci otworzę. Kolejną kompozycję Janusz Radek zakończył sugestywna melorecytacją. Sonet XLIX wyłamuje się z polskiej tradycji, ponieważ jego autorstwo przypisuje się nie komu innemu jak Szekspirowi. Muzykę napisał Piotr Walewski.

Zgodnie z zapowiedzią Janusza Radka dobrnęliśmy do ostatniej, szesnastej piosenki. Ponownie pojawił się utwór angielskiego poety – drwiąca Pieśń Puka skomponowana została przez Leszka Możdżera.Na bis nie musieliśmy jednak długo czekać. Na scenie wyszli wszyscy artyści. Maja Kleszcz i Katarzyna Groniec wspomogły Janusza Radka wykonaniu Na moście w Avignon. Tym wspólnym refrenem pożegnaliśmy muzyków na dobre. Oby nie na zawsze! Czekamy na kolejne spotkania!

Brawurowe interpretacje Ewy Demarczyk

Zbigniew Zamachowski – aktor, bard, kabareciarz

Wspaniały aktor, fantastyczny humorysta i jeszcze ciekawszy wokalista. Zbigniewa Zamachowski był gościem Cavatina Hall 4 marca. Jakie niespodzianki zawarł w swoim recitalu? Czym urzekł publiczność najbardziej?

Z łódzkich Brzezin do stołecznej Warszawy

Pianino, krzesło i gitara – takie akcesoria przywitały nas na scenie Cavatina Hall. Na głównego bohatera wieczoru nie musieliśmy jednak zbyt długo czekać. Punktualnie o 19:00 na podniesienie wmaszerował nie kto inny, a Zbigniew Zamachowski. Po kilku minutach anegdot postanowił opowiedzieć o sobie bardziej śpiewająco. Koncert rozpoczęło solo fortepianowe w wykonaniu aktora, któremu towarzyszyła najbardziej znana piosenka Zamachowskiego, czyli W małym miasteczku. Jak zdradził sam autor, tekst ten ma już ponad czterdzieści lat i opowiada o jego rodzinnej miejscowości – Brzezinach pod Łodzią.

Kolejnej anegdocie przygrywał akompaniament utworu Romance de Amor, którego domniemanym twórcą jest Vincente Gómez. W tym czasie do wokalisty dołączył Roman Hudaszek – znany w środowisku kabaretowym pianista. Panowie przez cały występ świetnie się uzupełniali zarówno w warstwie muzycznej, jak i kabaretowej. Wtedy też nadszedł czas na pieśń Piotra Bukartyka Luz i zapał.

Z łódzkich Brzezin do stołecznej Warszawy

Zbigniew Zamachowski i jego sensualne życiowe wybory

Na melodię Jedzie pociąg z daleka, wszak piosenka opowiadała o historii wagonowej, muzycy zagrali kolejną pieśń, tym razem Papkina autorstwa Jacka Kleyffa. Niemniej zabawną przygodę opisał sam Zamachowski w Credo życiowe na głos męski i trzy nieskomplikowane funkcje gitarowe. Utwór ten również posiada słowa i muzykę napisaną przez samego Zamachowskiego.

Piosenka Bo we mnie seks najbardziej znana ze zmysłowego wykonania Kaliny Jędrusik kojarzona jest z wyzwoleniem, ekstrawagancją i kobiecością. Interpretacja wokalisty pokazała, że z powodzeniem może być śpiewana również przez mężczyznę i wcale nie traci w odbiorze. Inną sensualną pieśnią była Piosenka o Zielińskiej. Liryka Agnieszki Osieckiej i muzyka Andrzeja Zielińskiego znanego ze Skaldów wybrzmiała równie pięknie co oryginał.

Zbigniew Zamachowski i jego sensualne życiowe wybory

Kącik translatorski im. Zbigniewa Zamachowskiego

Jaromír Nohavica to jeden z ulubionych przez Zamachowskiego artystów. Nie mogło więc zabraknąć utwory uwielbianego kolegi. Gdy odwalę kitę została w całości napisana i skomponowana przez czeskiego muzyka. Poszukując światowych pieśni, które urzekną każdego, aktor zdecydował się na dodanie do recitalu utworu Antônia Carlosa Jobima, które w własnym tłumaczeniu zatytułował jako Nieczułość. To również moment, kiedy można było zauważyć, jak sprawnie Zamachowski radzi sobie z różnymi instrumentami. Niektóre partie wykonał bowiem na flecie, cymbałkach oraz harmonijce klawiszowej.

Zagraniczną sekcję przebojów zakończyła inna przełożona na język polski pieśń. Sting to jeden z tych artystów, którego fascynacji asystowała stosowna opowieść. Otóż aktor podczas zagranicznych wojaży w czasach PRLu odwiedził Wenecję. Za tzw. dietę mógł sobie pozwolić na przeżycie podczas włoskich wakacji lub zakup najnowszej solowej płyty angielskiego muzyka. Jak dobrze, że zdecydował się na wspieranie pasji! Dzięki temu mogliśmy usłyszeć rodzimą interpretację ballady. W nawiązaniu do toczącej się za granicami Polski batalii oraz tragedii z 11 września 2001 roku, Zamachowski wyśpiewał nostalgicznych Kruchych, nazywając ją piosenką profetyczną.

Kącik translatorski im. Zbigniewa Zamachowskiego

Kobiety i alikwoty szczęścia

Ostatni fragment koncertu zmienił nastrój na bardziej radosny, wręcz zabawowy. Słynny Bal u starego Joska, znany jako Bal na Gnojnej, doprowadził w narracji wokalisty do momentu zamieszkania w stolicy. Legendarna apaszowska pieśń, czyli przedwojennych włóczęgów warszawskich przeniosła nas do kawiarni na Gnojnej, gdzie mitrężyła się ferajna. Nie obyło się bez wspólnie zaśpiewanego refrenu! Podobnym utworem wykonanym z publicznością był Baranek. Rozsławiony przez zespół Kult przebój napisany został przez Stanisława Staszewskiego, ojca lidera wspomnianej kapeli.

Kobiety jak te kwiaty autorstwa Piotra Bukartyka miały być pozornie pożegnaniem. Jednak po tak entuzjastycznej reakcji publiczności, panowie nie dali się prosić. Na bis zagrali, zaśpiewali i zażartowali do ballady Bułata Okudżawy, której tłumaczenie zawdzięczamy Wojciechowi Młynarskiemu. Utwór Za dzień mój ślub w wersji Zbigniewa Zamachowskiego i Romana Hudaszka stał się nie tylko zabawnym rozliczeniem ze stanem kawalerskim, lecz także podsumowaniem admirowania kobiet. Czekamy na kolejne recitale!

Monika Borzym – zmysłowo, minimalistycznie i jazzowo

Widzowie Cavatina Hall mieli okazję wziąć udział w naprawdę unikatowym wydarzeniu. Po raz pierwszy bowiem występująca artystka świętowała wraz z publicznością swoje urodziny. W trzydziesty czwarty rok życia Monika Borzym koncertowo – dosłownie i przenośni – przeniosła nas w sensualny klimat jazzu. Przeczytajcie, jak było 3 marca!

Jazzowe standardy w nowej odsłonie Moniki Borzym

Utworem inicjującym najnowszy album oraz koncert był Blame It on My Youth. Po raz pierwszy wybrzmiał w 1934 roku w wykonaniu The Dorsey Brothers. Na przestrzeni dekad sięgały po niego prawdziwe ikony jazzu jak np. Nat King Cole czy Frank Sinatra. Ten niekonwencjonalny wybór świetnie pokazuje podejście Moniki Borzym do muzyki – nie boi się czerpać z dziedzictwa kultury, chętnie aranżuje dźwięki na nowo i nadaje im sensualnego stylu. W tym wykonaniu znalazło się również miejsce na pierwsze solo, które zaprezentował na kontrabasie Michał Barański.

Nietuzinkowy humor i ogromny dystans do siebie Monika Borzym ukazywała niemal co piosenkę, dzięki czemu mieliśmy okazję poznać anegdoty z życia wokalistki, jej wybory życiowe, a nawet funkcjonowanie branży muzycznej. Napisana przez Gladys Shelley pieśń How did he look powstała w 1940 roku. I choć brzmi dostojnie zarówno w wersji jazzowej, jak i w wykonaniu Moniki Borzym, z rozbrajającym humorem wokalistka opowiedziała o jej sensie.

Jazzowe standardy w nowej odsłonie Moniki Borzym

Monika Borzym – głośny i bezmuzyczny szept kołysanek

Manhattan, czyli ikoniczne dzieło Elli Fitzgerald, rozpoczęło serię szepczących utworów. Instrumenty były niemal niewyczuwalne słuchem, a sama Monika Borzym potrafiła tak operować swoją niską barwą, że publiczność bez problemu dawała się ukołysać. Midnight Sun to z kolei pieśń autorstwa Lionela Hamptona z 1947 roku. Również i ten utwór ukazał się na najnowszym wydawnictwie wokalistki, czyli Kołysanek dla dorosłych, których premiera miała miejsce w walentynki, 14 lutego 2024 roku. Solową partią pianina uraczył nas Krzysztof Dys. Something Cool to piosenka z debiutanckiego albumu June Christy. W powolnej wersji akustycznego trio i wokalistki słuchacze poczuli klimat dusznego miasta.

Moon River skomponowana w 1961 roku pojawiła się w kultowym filmie Śniadanie u Tiffany’ego. Oryginał zaśpiewała sama Audrey Hepburn, w Cavatinie Hall zabrzmiała szeptem Moniki Borzym. Pozostając w kręgu kultury oglądania, kolejny utwór pochodził z musicalu Pal Joey. Choć pierwotnie Bewitched, Bothered and Bewildered śpiewała Carol Bruce, to wersja Elli Fitzgerald zapadła w pamięci słuchaczy. Z kolei Kiss wykonywany przez Prince’a gościł na soundtracku Zakazana miłość. Tę filmową część artystka zakończyła informacją, że jej Kołysanki dla dorosłych pojawiły się w radiu BBC w audycji samego Jamiego Culluma. Gratulujemy!

Monika Borzym – głośny i bezmuzyczny szept kołysanek

Specjalizacja: przyjemność

Jak przyznała sama Monika Borzym, jest psycholożką i seksuolożką. Na swój zawód wybrała więc sprawianie przyjemności. Tym razem w wersji muzycznej. Tę sekcję rozpoczęła pierwsza (choć nie ostatnia) polska piosenka. Takie ciało to utwór skomponowany przez Łukasza Borowieckiego do tekstu Artura Andrusa specjalnie dla samej wokalistki. Humorystyczny i ciałopozytywny przekaz pojawił się na albumie wydanym w 2020 roku zatytułowanym Monika Borzym śpiewa stare piosenki. I choć główną koncepcją tejże płyty było odczarowanie przedwojennych pieśni, artystka na singiel promujący wydawnictwo wybrała właśnie tę kompozycję. Na uwagę w tym wykonaniu koncertowym zasługuje również solo perkusisty Michała Bryndala, prywatnie partnera samej Moniki Borzym.

Let’s make love on this plane wprowadziło publiczność ponownie w świat przyjemnego oczekiwania na ekscytujący etap w relacjach, co dało przestrzeń na kolejne dowcipne anegdoty. W podobnym klimacie wybrzmiała pieśń It Amazes Me, której pierwsze wykonanie zawdzięczamy aktorce, piosenkarce i tancerce Lizie Minnelli. Z tym wiekopomnym utworem mierzył się sam Tony Bennett! Monika Borzym ponownie zaskoczyła szepcząco-soulową interpretacją.

Specjalizacja: przyjemność

Bisy, sto lat i powroty

Wokalistka rozpoczęła koncert utworem Blame It on My Youth, wspominając młodość, a zakończyła piosenką Billie Eilish – Getting Older opowiadający o dojrzewaniu i starzeniu się ludziTo jedna z jej ulubionych kompozycji, którą często można usłyszeć w audycji artystki „Muzyczny Gabinet Terapeutyczny”. Po tejże klamrze kompozycyjnej nadszedł czas na bis. Monika Borzym z niewymuszonym humorem zagwarantowała sobie zarówno bisowanie, jak i powrót na scenę Cavatina Hall.

Ostatnią cześć występu wypełniły przedwojenne piosenki zagrane wraz z pianistą Krzysztofem Dysem, który wraz z wokalistką nagrał album Monika Borzym śpiewa stare piosenki. I to właśnie podczas promocji tego wydawnictwa wykonywali w duecie zabawne liryki z XX wieku. To wystarczy mi autorstwa Andrzeja Własta oraz Maryla Mariana Hemara podkreśliły umiejętności komediowe Moniki Borzym. Po entuzjastycznych oklaskach, publiczność również przekazała solenizantce prezent – cała Cavatina Hall odśpiewała Sto lat! Tego życzymy ponownie, a także czekamy na obiecany powrót. Do zobaczenia!

Bisy, sto lat i powroty