Tradycyjne nieszpory maryjne w awangardowej interpretacji – Simon-Pierre Bestion & La Tempête

Po pieśni podkreślające wielkość Matki Boskiej sięgało wielu kompozytorów. Claudio Monteverdi szczególnie zapisał się na kartach muzycznej historii. Jako pierwszy połączył sztywne zasady obowiązujące w renesansowej muzyce z barokowymi eksperymentami. Jak tę innowacyjną formę zinterpretuje francuska grupa La Tempête prowadzona przez Simona-Pierre’a Bestiona? Dowiemy się już 29 marca.

Claudio Monteverdi – włoski kompozytor

Innowator, który pierwsze kompozytorskie próby podejmował w wieku piętnastu lat, kiedy to opublikowano zbiór motetów, czyli wokalnych utworów traktowanych za najwybitniejszą formę polifonii renesansowej. Choć niewiele wiadomo o jego wykształceniu muzycznym, są przesłanki, by twierdzić, że pełnił funkcję mistrza chóru kaplicy we włoskiej Cremonie. W kolejnych latach skupił się na tworzeniu, czyli wokalnych wielogłosowych utworów. Madrigali Spiritigal z 1583 roku poświęcił hrabiemu z Werony, a następne – prezydentowi mediolańskiego senatu.

Przez kilka lat pracował na dworze księcia Vincenza I Gonzagi, z którym się zaprzyjaźnił i uczestniczył z nim w wielu kampaniach wojskowych. Władca miała ambicję ukonstytuowania centra muzycznego, dlatego też rekrutował najwybitniejszych muzyków ówczesnej Europy. W ten sposób poza Monteverdim trafili do niego m.in. flamandzki kompozytor Giaches de Wert, włoski skrzypek Salamone Rossi czy śpiewaczka Madama Europa. Tam też Claudio Monteverdi poznał swoją przyszłą żonę, także śpiewaczkę – Claudię de Cattaneis, z którą doczekał się trójki dzieci.

Claudio Monteverdi jako barokowy prekursor

Od 1601 roku po śmierci poprzednich maestro di capella rolę tę pełnił sam Monteverdi. W ówczesnych publikacjach teoretycy muzyki krytykowali podejście kompozytora do dźwięków. Uważali, że łamie zasady stile antico, zgodnie z którymi muzyka powinna być pozbawiona niepotrzebnych dekoracji i trzymać się sztywno ustalonych zasad. Podczas tego sporu Monteverdi nazwał ten styl prima practica, aby odróżnić własną strategię – seconda practica. Jego koncepcja polegała na oddaniu większej roli tekstowi, który dotychczas był całkowicie podporządkowany warstwie muzycznej. Ideę Monteverdiego z czasem zaczęto określać stile moderno, aby wskazać na jej nowatorskość.

Podczas przebywania na dworze Gonzagi Monteverdi skomponował wiele ciekawych dzieł – były to m.in. opera L’Orfeo, opera L’Arianna, balet Il ballo delle integrate. W tym czasie zmarła również żona kompozytora, osierocając trójkę dzieci. Z kolei przeznaczona do odegrania tytułowej Arianny śpiewaczka zmarła na ospę. Zrozpaczony Monteverdi popadł w konflikt z księciem, przeszedł na emeryturę, prosił ministra o zwolnienie z obowiązków maestra, a nawet ponownie zatrudnił się na dworze.

Vespro della Beata Vergine, czyli kompozycja na styku epok

W czasie trwania konfliktu Monteverdi napisał słynne niespory. Vespro della Beata Vergine zadedykował papieżowi Pawłowi V, na spotkaniu z którym chciał porozmawiać o przyszłości jednego z synów – marzył o tym, by umieścić potomka w seminarium duchownym. Czy do spotkania doszło – nie wiadomo. Pewnym jest jednak fakt, że nieszpory to wieczorne czuwanie poświęcone Matce Boskiej. Obrządek rzymski kultywuje stały układ tego nabożeństwa – wezwania, hymny, psalmy, pieśni, czytanie Nowego Testamentu, responsorium (śpiewana modlitwa), Magnificat, litania, Modlitwa Pańska oraz modlitwa finiszująca.

Napisane w 1610 roku Vespro della Beata Vergine, czyli Niespory ku czci Najświętszej Maryi Panny nieco przełamują schemat. Trwający 90 minut utwór zawiera kompozycje dla solistów, chóru i orkiestry. Różnorodny styl zawdzięcza połączeniu tradycyjnego chorału z barokowymi innowacjami. Poza łacińskimi linijkami Monteverdi wstawił wersety w oryginalne, to jest w języku hebrajskim. Oprócz psalmów soliści wyśpiewują motety, czyli wielogłosowe fragmenty. Na Cantus firmus, czyli stały śpiew linii melodycznej, kompozytor wybrał chorał gregoriański, pokazując, że w ramach wszystkich 13 części można komponować, trzymając się sztywnych zasad i eksperymentując w ich obrębie z danymi fragmentami.

Simon-Pierre Bestion & La Tempête

O tym, jak innowacyjnym dziełem są nieszpory Vespro della Beata Vergine, przekonywać nas będą La Tempête oraz Simon-Pierre Bestion. 26 śpiewaków i 22 instrumentalistów z francuskiej formacji La Tempête już 29 marca wprowadzą nas w wyjątkowy wielkanocny nastrój. Jakby badanie doświadczeń użytkowników i eksperymenty z formą nie były wystarczające w czasach Monteverdiego, Simon-Pierre Bestion proponuje kolejne novum.

Vespro della Beata Vergine w wersji francuskiego dyrygenta zyskują nowy wymiar. Śledząc pozostawione przez barokowego kompozytora wskazówki, Bestion dodaje niespotykane instrumenty takie jak: flety traverso, szofar czy teorby. Ponadto do warstwy śpiewanych wprowadza inspiracje egzotycznymi częściami świata, stąd też możemy spodziewać się korsykańskich wokaliz czy dźwięków Bliskiego Wschodu.

Bilety na ten niepowtarzalny koncert dostępne są na: https://cavatinahall.pl/events/monteverdi-vespro-della-beata-vergine-simon-pierre-bestion-i-la-tempete/.

Muniek i Przyjaciele – Bob Dylan, T.Love i Szwagierkolaska w akustycznej wersji

Przeboje, ballady i mniej znane utwory – Muniek i Przyjaciele przeprowadzili publiczność przez ponad cztery dekady działalności artystycznej samego wokalisty. Które pieśni zabrzmiały 13 marca w Cavatina Hall?

Muniek i Przyjaciele, czyli od Boba Dylana do T.Love

Muniek Staszczyk rozpoczął koncert od utworu… nie, nie był to przebój T.Love, solowa piosenka ani szlagier Szwagrakolaski. Na przekór oczekiwaniom dziełem inicjującym wydarzenie ustanowił Dookoła Wieży.Oryginał zatytułowany All Along the Watchtower to niemal sześćdziesięcioletni już tekst Boba Dylana. Historia mówiąca o rockowym poecie, który po wypadku pod wpływem narkotyków całkowicie zmienia swoje życie, szukając ukojenia w Biblii, idealnie pasuje do życiorysu samego wokalisty.

Po tak mocnym wstępie Muniek przeszedł do utworu 1996 znanego publiczności z albumu Al Capone formacji T.Love, której nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat frontmanem jest sam występujący. Make War Not Love koresponduje z utworem pod tym samym tytułem amerykańskiej kapeli Pro-Pain. Podobnie antywojenne przesłanie ma wiersz Władysława Broniewskiego Kalambury, który wykonywał zespół Pustki. Publiczność w Cavatina Hall miała okazję usłyszeć go w wersji Muńka Staszczyka.

Muniek i Przyjaciele, czyli od Boba Dylana do T.Love

Muniek Staszczyk – Szwagierkolaska i solowe projekty

Choć sam wokalista nie należy do zbyt rozmownych podczas występów na żywo, towarzyszący mu gitarzyści Janusz Pęczak o pseudonimie Jahlove oraz Cezariusz Kosman nadrabiali humorem i rozbawiali sluchaczy. Przypomnieli samemu Muńkowi, że nazywany przez niego nowym singiel Zabawki, został napisany już sześć lat temu. Kolejną słodko-gorzką historią panowie opowiedzieli w Apaszem Stasiek był. Ten utwór pochodzi z repertuaru kapeli Szwagierkolaska. Etnicznym akcentem nawiązującym do czasów około wojennych była bandżola, na której melodię zagrał Cezariusz Kosman.

Pola to singiel, który w 2019 roku promował solowy album Muńka Syn miastaChoć większość kojarzy piękny teledysk z Agatą Buzek w roli głównej, mało kto wie, że za jego tekst i kompozycję odpowiadał sam Dawid Podsiadło! Po tej pieśni wokalista kontynuował krytyczne rozważania. Pracuj albo głoduj jest również drwiącą obserwacją społeczeństwa. Sam utwór pochodzi z albumu I Hate Rock’n’Roll z 2006 roku projektu T.Love.

Muniek Staszczyk – Szwagierkolaska i solowe projekty

Od czasów liceum do angielskiej emigracji – życie Muńka w pigułce

Niewiele szkół może się pochwalić swoim hymnem, a taki właśnie jest czwarte Liceum Ogólnokształcące w Częstochowie, które wokalista uwiecznił w utworze IV LO, znanym również jako Liceum.Podobnie jak ta piosenka, Bóg należy do fonografii T.Love. W tym utworze publiczność miała okazję usłyszeć solówki obu gitarzystów. Natomiast Ajrisz to także jeden z najbardziej znanych przebojów kapeli. Jego premiera miała miejsce na albumie Model o1, który uzyskał status złotej płyty.

Mniej znanym utworem z repertuaru T.Love jest Na brukuPłyta Pocisk miłości z 1991 roku to zapis życia na emigracji w Anglii, do której na przełomie dekad wyruszył sam Muniek. I love you to również hicior grupy, choć nigdy nie pojawił się oficjalnie na albumach, poza jednym – koncertowym pod tym samym tytułem z 1994 roku. Kolejna pieśń, czyli Wychowanie, pojawiła się na pierwszym oficjalnym, choć na przestrzeni kariery zespołu, czwartym albumie zatytułowanym po prostu Wychowanie.

Od czasów liceum do angielskiej emigracji – życie Muńka w pigułce

Przeboje i mniej znane odsłony T.Love

T.Love ma szczęście do popularności utworów, które nie są uwiecznione na profesjonalnych krążkach. Autobusy i tramwaje zostały napisane w 1988 roku i już wtedy zgromadziły rzesze fanów. Oficjalnie zadebiutowały na krążku Dzieci rewolucji 1982–92 z 1992 roku. Kolejne wyśpiewane piosenki, czyli King oraz Nie, nie, nie to dwa kamienie milowe w karierze T.Love. Tym razem wokalista zaproponował ich odsłonę w nieco spokojniejszej wersji.

Pojawienie się w polskiej kulturze tekstu Boba Dylana nazwanego w oryginale The Times They Are a-Changin’ to zasługa Filipa Łobodzińskiego. W 2016 roku postanowił zaprosić do współpracy kilku fantastycznych polskich śpiewaków, czego efektem stała się płyta Niepotrzebna pogodynka żeby znać kierunek wiatruZ tego też nagrania pochodzi wersja Muńka, czyli Czasy nadchodzą nowe, czyli cover dzieła samego Dylana. Tym utworem Muniek i Przyjaciele zakończyli koncert.

Jednak tylko pozornie. Zarówno zgromadzona publiczność nie dała się długo namawiać na prośbę o bis, jak i sami panowie, którzy chętnie zasiedli do instrumentów. Banalny znalazł się na albumie Antyidol z 1999 rokuktóry przez wielu określany jest jako małosprzedażowy, z powodu braku wyjątkowego przeboju. Takim z kolei niewątpliwie jest Warszawa pochodząca z albumu Pocisk miłości z 1991 roku. Wyznanie miłości do stolicy kraju stało się idealnym zakończeniem wydarzenia.

Zbigniew Zamachowski – aktor, bard, kabareciarz

Wspaniały aktor, fantastyczny humorysta i jeszcze ciekawszy wokalista. Zbigniewa Zamachowski był gościem Cavatina Hall 4 marca. Jakie niespodzianki zawarł w swoim recitalu? Czym urzekł publiczność najbardziej?

Z łódzkich Brzezin do stołecznej Warszawy

Pianino, krzesło i gitara – takie akcesoria przywitały nas na scenie Cavatina Hall. Na głównego bohatera wieczoru nie musieliśmy jednak zbyt długo czekać. Punktualnie o 19:00 na podniesienie wmaszerował nie kto inny, a Zbigniew Zamachowski. Po kilku minutach anegdot postanowił opowiedzieć o sobie bardziej śpiewająco. Koncert rozpoczęło solo fortepianowe w wykonaniu aktora, któremu towarzyszyła najbardziej znana piosenka Zamachowskiego, czyli W małym miasteczku. Jak zdradził sam autor, tekst ten ma już ponad czterdzieści lat i opowiada o jego rodzinnej miejscowości – Brzezinach pod Łodzią.

Kolejnej anegdocie przygrywał akompaniament utworu Romance de Amor, którego domniemanym twórcą jest Vincente Gómez. W tym czasie do wokalisty dołączył Roman Hudaszek – znany w środowisku kabaretowym pianista. Panowie przez cały występ świetnie się uzupełniali zarówno w warstwie muzycznej, jak i kabaretowej. Wtedy też nadszedł czas na pieśń Piotra Bukartyka Luz i zapał.

Z łódzkich Brzezin do stołecznej Warszawy

Zbigniew Zamachowski i jego sensualne życiowe wybory

Na melodię Jedzie pociąg z daleka, wszak piosenka opowiadała o historii wagonowej, muzycy zagrali kolejną pieśń, tym razem Papkina autorstwa Jacka Kleyffa. Niemniej zabawną przygodę opisał sam Zamachowski w Credo życiowe na głos męski i trzy nieskomplikowane funkcje gitarowe. Utwór ten również posiada słowa i muzykę napisaną przez samego Zamachowskiego.

Piosenka Bo we mnie seks najbardziej znana ze zmysłowego wykonania Kaliny Jędrusik kojarzona jest z wyzwoleniem, ekstrawagancją i kobiecością. Interpretacja wokalisty pokazała, że z powodzeniem może być śpiewana również przez mężczyznę i wcale nie traci w odbiorze. Inną sensualną pieśnią była Piosenka o Zielińskiej. Liryka Agnieszki Osieckiej i muzyka Andrzeja Zielińskiego znanego ze Skaldów wybrzmiała równie pięknie co oryginał.

Zbigniew Zamachowski i jego sensualne życiowe wybory

Kącik translatorski im. Zbigniewa Zamachowskiego

Jaromír Nohavica to jeden z ulubionych przez Zamachowskiego artystów. Nie mogło więc zabraknąć utwory uwielbianego kolegi. Gdy odwalę kitę została w całości napisana i skomponowana przez czeskiego muzyka. Poszukując światowych pieśni, które urzekną każdego, aktor zdecydował się na dodanie do recitalu utworu Antônia Carlosa Jobima, które w własnym tłumaczeniu zatytułował jako Nieczułość. To również moment, kiedy można było zauważyć, jak sprawnie Zamachowski radzi sobie z różnymi instrumentami. Niektóre partie wykonał bowiem na flecie, cymbałkach oraz harmonijce klawiszowej.

Zagraniczną sekcję przebojów zakończyła inna przełożona na język polski pieśń. Sting to jeden z tych artystów, którego fascynacji asystowała stosowna opowieść. Otóż aktor podczas zagranicznych wojaży w czasach PRLu odwiedził Wenecję. Za tzw. dietę mógł sobie pozwolić na przeżycie podczas włoskich wakacji lub zakup najnowszej solowej płyty angielskiego muzyka. Jak dobrze, że zdecydował się na wspieranie pasji! Dzięki temu mogliśmy usłyszeć rodzimą interpretację ballady. W nawiązaniu do toczącej się za granicami Polski batalii oraz tragedii z 11 września 2001 roku, Zamachowski wyśpiewał nostalgicznych Kruchych, nazywając ją piosenką profetyczną.

Kącik translatorski im. Zbigniewa Zamachowskiego

Kobiety i alikwoty szczęścia

Ostatni fragment koncertu zmienił nastrój na bardziej radosny, wręcz zabawowy. Słynny Bal u starego Joska, znany jako Bal na Gnojnej, doprowadził w narracji wokalisty do momentu zamieszkania w stolicy. Legendarna apaszowska pieśń, czyli przedwojennych włóczęgów warszawskich przeniosła nas do kawiarni na Gnojnej, gdzie mitrężyła się ferajna. Nie obyło się bez wspólnie zaśpiewanego refrenu! Podobnym utworem wykonanym z publicznością był Baranek. Rozsławiony przez zespół Kult przebój napisany został przez Stanisława Staszewskiego, ojca lidera wspomnianej kapeli.

Kobiety jak te kwiaty autorstwa Piotra Bukartyka miały być pozornie pożegnaniem. Jednak po tak entuzjastycznej reakcji publiczności, panowie nie dali się prosić. Na bis zagrali, zaśpiewali i zażartowali do ballady Bułata Okudżawy, której tłumaczenie zawdzięczamy Wojciechowi Młynarskiemu. Utwór Za dzień mój ślub w wersji Zbigniewa Zamachowskiego i Romana Hudaszka stał się nie tylko zabawnym rozliczeniem ze stanem kawalerskim, lecz także podsumowaniem admirowania kobiet. Czekamy na kolejne recitale!

Yann Tiersen na jedynym i nietuzinkowym występie w Polsce

Eksperymentator, wirtuoz, miłośnik dźwięków. Po raz kolejny łamie schematy i rusza w kameralną trasę koncertową. Polska, a właściwie bielska Cavatina Hall, jest jedynym przystankiem Yanna Tiersena w naszym kraju. Czego można się spodziewać po performansie artysty?

Yann Tiersen – urodzony dla muzyki

Zainteresował się muzyką bardzo szybko, bo już jako czterolatek grał na pianinie, a w wieku sześciu lat – na skrzypcach. Po odebraniu edukacji w zakresie muzyki klasycznej, skierował swoje kroki w stronę rocka. Zafascynowany brzmieniami Nirvany, Nicka Cave’a oraz Einstürzende Neubauten założył kapelę rockową jako nastolatek. Sam pełnił w nim rolę gitarzysty. Po rozpadzie zespołu rozpoczął eksperymenty z muzyką elektroniczną. Stół mikserski, magnetofon szpulowy, syntezator i automat perkusyjny wystarczyły mu, by komponować w zupełnie nowym stylu.

W latach 90. XX wieku był rozpoznawalny we Francji jako autor ścieżek dźwiękowych do krótkometrażówek i spektakli teatralnych. Te poszukiwania zaowocowały pierwszymi wydawnictwami. Tiersen jednak nie odpuszczał i poszerzał granice muzyki. Łączył instrumenty dawne ze współczesnymi, folklor z modernizmem, akustyczne partie z wokalnymi. Już jego trzeci album, wydany w 1998 roku, przyniósł mu jeszcze większy rozgłos w kraju. Nie spodziewał się, że to dopiero początek prawdziwie globalnej sławy.

Yann Tiersen – od globalnej sławy do samotności autorskiej

W 2001 roku cały świat zachwyciła baśniowa historia francuskiej Amelii. Tiersen jako autor muzyki zdobył kilka nominacji i nagród za nostalgiczne melodie. Kompozytor nie tylko napisał w dwa tygodnie dziewiętnaście autorskich utworów, lecz także pozwolił wykorzystać producentom z jego poprzednie nagrania. Dzięki temu status kultowych uzyskały poprzednie wydawnictwa, sam soundtrack oraz wydany kolejny album.

Po Amelii rozpoznawalność Tiersena stała się globalna. Po współpracę z nim sięgali nowi reżyserzy. Skomponował muzykę m.in. do: Good Bye, Lenin oraz Tabarly. Do tworzenia z kompozytorem garnęli się kolejni artyści. Tiersen koncertował więc z orkiestrami symfonicznymi, aranżował albumy innych muzyków, zapraszał do nagrań na swoich albumach. Pomimo tak wielkiej popularności z czasem muzyk wybiera samotne kreowanie. Na wyspie Ushant zaprojektował własne studio nagraniowe, gdzie powstają nowe melodie w zupełności skomponowane, zaaranżowane i wyprodukowane przez Tiersena.

Dyskografia Yanna Tiersena

Yann Tiersen w niemal trzydziestoletniej karierze solowej wydał kilkanaście albumów. Zmiany zakresu zainteresowań w jego twórczości można zauważyć na kolejnych krążkach. Debiutancki album wydał w 1995 roku, choć przez dwa lata komponowania go wykreował tak wiele utworów, że część z nich opublikował na kolejnym albumie. Poniżej lista dotychczasowych nagrań:

  • La Valse des monstres z 1995 roku, na płycie wystąpił również Laurent Heudes;
  • Rue de cascades z 1996 roku, na albumie pojawili się: Claire Pichet, François-Xavier Schweyer;
  • Le Phare z 1998 roku, towarzyszyli Tiersenowi m.in. Claire Pichet, Dominique A, Sacha Toorop;
  • L’Absente z 2001 roku, niemal w każdym utworze gościli artyści tacy jak: Dominique A, Neil Hannon czy Ensemble Orchestral Synaxis;
  • 3 titres inédits au profit de la FIDH par Yann Tiersen z 2003 roku, trzy płyty skomponowane wraz z Stuartem A. Stapklesem, Jane Birkin, Christophem Miossecem oraz Dominique A dla Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka;
  • Yann Tiersen & Shannon Wright z 2004 roku, album wydany wraz z Shannon Wright;
  • Les Retrouvailles z 2005 roku, udział w krążku mieli: Jane Birkin, Dominique A, Christine Ott czy Elizabeth Fraser;
  • Dust Lane z 2010 roku, w nagraniach uczestniczyli także: Matt Elliott, Gaëlle Kerrien, Syd Matters, Dave Collingwood;
  • Skyline z 2011 roku, na albumie słyszeć można także takie osoby jak: Dave Collingwood, Syd Matters, Daniel James czy Peter Broderick;
  • ∞ (aka Infinity) z 2014 roku, na płycie gościnnie zagrali m.in. Neil Turpin, Dave Collingwood, Gareth Jones, zespół Amiina czy Aidan Moffat;
  • EUSA z 2016 roku, pierwszy album, na którym słychać połączenie pianina z elektroniką;
  • All z 2019 roku;
  • Portrait z 2019 roku;
  • Kerber z 2021 roku;
  • 11 5 18 2 5 18 z 2022 roku, tytuł krążka to współrzędne wyspy Ushant, którą zamieszkuje sam Tiersen.

Kameralna trasa koncertowa Yanna Tiersena

Od 2016 roku Tiersen komponuje, aranżuje i nagrywa głównie sam. Zamknięty w studiu na wyspie Ushant sięga po coraz to nowsze rozwiązania. Fascynują go dźwięki, poszerzanie horyzontów, przenikanie się brzmień. W jego muzyce można usłyszeć zupełnie nietypowe instrumenty takie jak: marimba, klawesyn, wibrafon, buzouki, mandolina, banjo zestawione z klawiszami, syntezatorami, a nawet przedmiotami życia codziennego jak naczynia kuchenne, maszyna do pisania czy koła rowerowe.

W 2023 roku Tiersen, wraz z żoną Emilie, wpadł na pomysł wodnej trasy koncertowej. Pływając po europejskich wodach, co jakiś czas decydowali się na przystanki, a w tychże miejscach na spontaniczne i kameralne koncerty. Muzyk kontynuuje ten pomysł w 2024 roku. Tym razem przemierza Europę… kamperem. Kerber Complete Tour: Solo Piano + Electronics – bo tak brzmi nazwa tournée – rozpocznie się we francuskim miasteczku Besançon, a skończy we francuskim Brittany. Jedyną polską miejscowością, w której Tiersen zagra, jest Bielsko-Biała. Już 11 marca usłyszymy niepowtarzalne brzmienia kompozytora połączone z niezwykłą charyzmą artysty.

Bilety na koncert Yanna Tiersena można kupić na: https://cavatinahall.pl/events/yann-tiersen-kerber-complete-tour-solo-piano-electronics.

Varius Manx & Kasia Stankiewicz – nie tylko świątecznie

Varius Manx to jeden z naczelnych zespołów przełomu wieków, którego przeboje potrafi zaśpiewać każdy z nas. Po kilku latach przerwy w działalności kapela wraca z nostalgiczną trasą koncertową, na której występuje także najbardziej znana wokalistka Varius Manx – Kasia Stankiewicz. Na specjalny koncert, który odbył się 9 grudnia, ekipa wybrała jednak nieco inny repertuar. W końcu: „Hej, ludzie, idą święta”!

Varius Manx & Kasia Stankiewicz – wersja świąteczna

Kolędy jednoznacznie kojarzą nam się z podniosłym charakterem, lecz także z niecierpliwym momentem oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. Aby ten czas nieco umilić oraz przypomnieć, jak wspaniałe kompozycje na przestrzeni wieków zaserwowała nam polska historia, Varius Manx porwało nas w melancholijną wyprawę z pastorałkami w wersji polskiej oraz angielskiej.

Na inaugurującą koncert kompozycję zespół wybrał tytułową pieśń z tejże trasy koncertowej Hej, ludzie, idą święta. To autorskie dzieło Varius Manx, które od kilkunastu lat rozbrzmiewa w okołoświątecznym czasie we wszystkich stacjach radiowych. Po nim przyszedł czas na radosne pastorałki znane i małym, i dużym. Anioł pasterzom, Przybieżeli do Betlejem, Pójdźmy wszyscy do stajenki wybrzmiały jednak w zupełnie innych aranżacjach niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

A Cradle in Bethlehem to mniej znana polskiej publiczności piosenka świąteczna. Kompozycja datowana jest na 1952 rok, a jej interpretację wyśpiewywali tac wielcy artyści jak: Nat King Cole, Paul Anka czy Wynton Marsalis. Wysoki, a jednocześnie głęboki, głos Kasi Stankiewicz przypomniał wszystkim, jak wielką moc ma wokalistka. Z kolei o nieco bardziej taneczne brzmienie wszystkich pastorałek zadbał Sławomir Romanowski, perkusista Varius Manx. Te dwa elementy dały naprawdę energetyczną mieszkankę. Momentami wręcz ciężko było kontemplować muzykę bez podrygiwania nóżką. Kolejnymi zaskakującymi odsłonami dźwiękowymi były wykonania kolęd: Jezus malusieński, Najświętsza Panienka po świecie chodziła oraz Gdy śliczna panna.

Powrót do źródeł

Tego się nikt nie spodziewał! Kasia Stankiewicz od początku koncertu przyznawała, że ubolewa nad tym, iż polska kultura kojarzy kolędy z pełnym majestatu stanem. W końcu nadszedł moment koncertu, w którym mogła pokazać, za co pokochała ją cała Polska. Utwór Zamigotał świat był znaczącym w jej karierze. Dzięki wykonaniu tego hitu w programie Szansa na Sukces otrzymała posadę wokalistki Varius Manx w 1995 roku. Kompozycja pochodzi z albumu Elf z 1994 roku, który został nagrany wraz z ówczesną, a zarazem pierwszą, wokalistką grupy, Anitą Lipnicką. Popularności temu przebojowi dodało także użycie go na ścieżce dźwiękowej kultowego filmu lat 90. XX wieku, czyli Młode wilki w reżyserii Jarosława Żamojdy.

Po tak mocnym wstępie do twórczości Varius Manx i początków w zespole Kasi Stankiewicz, grupa przeniosła nas w jeszcze wcześniejsze lata działalności. Nie wszyscy jednak wiedzą, że zanim Robert Janson wpadł na pomysł tytułowania albumów trzyliterowym wyrazem rozpoczynającym się od litery „E”, pojawiły się inne krążki. The Beginning oraz The New Shape to dwa romansujące z jazzowo-bluesowymi improwizacjami płyty Varius Manx z początku lat 90. XX wieku, kiedy to do kapeli należeli wyłącznie ich założyciele: wspomniany Janson odpowiedzialny za sekcję gitarową i śpiew oraz bracia Michał oraz Paweł Marciniak, grający odpowiednio na gitarze i perkusji. Cóż to był za jazzowy set!

Kasia Stankiewicz – energetyzujący głos o niepowtarzalnej skali

Piosenka księżycowa wypromowała Anitę Lipnicką, pierwszą wokalistkę Varius Manx. Po dwóch latach działalności z zespołem postanowiła opuścić grupę, a na jej miejsce wskoczyła wyłoniona w talent show Kasia Stankiewicz. Z utworem pochodzącym z albumu Emu z 1993 roku równie dobrze jak Lipnicka radzi sobie sama Stankiewicz, udowadniając, że skala jej głosu nie ma granic. Własną, nieco wolniejszą, interpretację Piosenki księżycowej wokalistka pokazała na albumie Ent z 2018 roku.

Podobne obserwacje można wykonać podczas wykonywania Ruchomych piasków. Choć utwór nigdy nie pojawił się na oficjalnych nagraniach Varius Manx, Kasia Stankiewicz zyskała kolejne grono fanów po wyśpiewaniu tejże kompozycji na ścieżce dźwiękowej innego ikonicznego obrazu lat 90. XX wieku. Nocne graffiti w reżyserii Macieja Dutkiewicza otrzymało piękną oprawę muzyczną, za którą odpowiadał sam Robert Janson. Powracając w magiczną atmosferę Bożego Narodzenia, zespół pożegnał się nową wersją kolędy Wśród nocnej ciszy.

Sen, noc i podniebny orzeł

A przynajmniej tak się wszystkim wydawało! Na pierwszy bis (o tak, był i drugi!) Varius Manx wybrało aż trzy utwory. Ten sen to pieśń z albumu Ego z 1996 roku, który był jednocześnie pierwszym oficjalnym nagraniem kapeli wspólnie z Kasią Stankiewicz. Przebój Pocałuj noc z krążka Elf z 1995 roku porwał publiczność do tańca. Również na płycie Ego znalazł się hit Orła cień, który po niemal trzydziestu latach brzmi nadal tak samo cudownie w wykonaniu Kasi StankiewiczUtwór ten na stałe przypisał w skojarzeniach słuchaczy wokalistkę do zespołu Varius Manx jako tę, na której powrót czekali wszyscy.

Pomimo upływu niemal trzydziestu lat i wieloletniej przerwie we współpracy Kasi Stankiewicz z Varius Manx widać, że artyści znaleźli wspólny vibe. Gdy w 2015 roku wokalistka przyjęła zaproszenie na koncert upamiętniający dwudziestopięciolecie zespołu, nikt się nie spodziewał, że historia zatoczy koło. Panowie z kapeli oraz piosenkarka nie tylko wyruszyli w jubileuszową trasę koncertową w 2016 roku, lecz także wydali album Ent w 2018 roku. Od kilku lat Varius Manx ponownie łączone jest z Kasią Stankiewicz, choć na plakatach widnieją jako dwa osobne byty. Podczas drugiego bisu artyści wspólnie wykonali kompozycję Wstyd z albumu Elf z 1994 roku, żegnając się (tym razem już ostatecznie). Życzymy Varius Manx jak najszybszego powrotu na naszą scenę z jeszcze większą dawką humoru, energii i pięknych emocji!

Smolik & Kev Fox – premierowy materiał duetu w Cavatina Hall


Już 18 listopada Smolik & Kex Fox porwą nas do wnętrza wieloryba! Belly Of The Whale to najnowszy album duetu, który kontynuuje eksperymenty z nostalgicznymi balladami przełamywanymi mocnymi gitarowymi riffami. Hipnotyzujący wokal Keva i melancholijne brzmienia Smolika zaskoczą nas po raz kolejny. Zapraszamy na koncert tego niebanalnego duetu.

Andrzej Smolik – producent wybitnych polskich artystów

Karierę muzyczną rozpoczął, wbrew pozorom, nie od produkowania muzyki, a od jej tworzenia. Początkowo grał w bluesowo-jazzowej kapeli o nazwie J.Pies. Kolejnym etapem było tworzenie muzyki wraz z popularnym zespołem Wilki, gdzie pełnił funkcję klawiszowca. Pomimo zawieszenia kariery przez samą formację, wraz z jej frontmanem, Robertem Gawlińskim, nadal kontynuował muzyczne poszukiwania, czego efektem były solowe płyty wokalisty: Solo z 1995 roku, Kwiaty jak relikwie z 1997 roku, z 1998 roku oraz Gra z 1999 roku.

Jako producent współpracował z wieloma rozpoznawalnymi muzykami. Współtworzył albumy takich artystów i artystek jak: Kasia Nosowska, zespół Hey, Ania Dąbrowska, Michał Żebrowski, Karolina Kozak, Ania Wyszkoni, Mioush, Dawid Podsiadło, Vienio, Pele czy Monika Brodka. W klimacie popowo-tanecznym wydał również kilka albumów solowych:

  • Smolik z 2001 roku,
  • Smolik 2 z 2003 roku,
  • z 2006 roku,
  • z 2010 roku,
  • The Trip z 2012 roku,
  • Smolik XX z 2021 roku.

Swoje talenty wokalne na wspomnianych krążkach pokazały takie osobowości polskiej branży muzycznej jak np. Mika Urbaniak, Novika, Artur Rojek, Karolina Kozak, Gaba Kulka, Skubas, Natalia Grosiak. Ponadto przez kilka lat prowadził projekt jako szef muzyczny Męskie Granie Orkiestra, zaskakując co roku nowymi interpretacjami dawnych polskich klasyków muzyki rozrywkowej.

Kev Fox – Brytyjczyk na bałtyckim wybrzeżu

Brytyjski wokalista muzyczne poszukiwania rozpoczął od nauki gry na pianinie. Kolejnym instrumentem była gitara. Aby poznać ze swoją twórczością szerszą publikę, imał się buskingu, czyli ulicznego grania. Z czasem udało mu się wydawać albumy solowe (np. King For a Day z 2012 roku) oraz koncertować w Europie, w tym w Polsce.

Brytyjczyka tak zafascynował nasz kraj, że postanowił osiąść w nim na stałe. Wtedy też jego kariera nabrała jeszcze większego rozpędu. Pomimo ogromnej popularności nagrań w duecie Smolik & Kex Fov muzyk mocno pilnuje swojej prywatności. Jedną z niewielu konkretnych informacji jest fakt zamieszkania przez wokalistę bałtyckiego wybrzeża, a dokładniej mówiąc – Sopotu.

Smolik & Kev Fox – eklektyczny duet

Polsko-brytyjska kolaboracja miała swój początek właśnie podczas koncertu Keva Foxa w Warszawie jeszcze w ramach solowego projektu wokalisty. Smolikowi tak spodobała się kompozycja, że zaproponował Kevowi współpracę. Efektem tego spotkania był utwór L.O.O.T.T., który ukazał się na solowej płycie Smolika z 2010 roku. Debiutancki singiel Run pod banderą Smolik & Kev Fox pojawił się w 2015 roku i zapowiadał pierwszy wspólny krążek duetu nazwany po prostu Smolik / Kev Fox. Album zachwycił polską publiczność, że otrzymała ona status platynowej płyty. Utwór Run był nominowany do Fryderyków za teledysk roku, a sam krążek zdobył nagrodę w kategorii album roku elektronika i alternatywa.

W 2017 roku panowie wyprodukowali epkę składającą się z czterech utworówQueen of Hearts promowany był przez tytułowy singiel. W kolejnych latach duet dawkował nam swoją obecność, wypuszczając co jakiś czas pojedyncze utwory takie jak: Move Honey z 2020 roku, I Will Come Running z 2022 roku, by w 2023 roku intensywnie zapowiadać nową płytę. Single Promises, Smoke and Mirrors oraz tytułowy Belly Of the Whale zapowiadały mocny powrót.

Smolik & Kev Fox w Cavatina Hall

18 listopada 2023 roku w Cavatina Hall odbędzie się koncert Smolik & Kev Fox. Eklektyczny duet muzyczny zaprezentuje premierowy materiał, który promuje najnowsze wydawnictwo zatytułowane Belly Of The Whale. Możliwość zdobycia biletów oraz przeczytania więcej na temat koncertu dostępne są na: https://cavatinahall.pl/wydarzenia/smolik-kev-fox/.

Przez całą drogę mleczną – Początek kosmosu Miuosha

W niedzielę, 15 października, Miuosh ponownie zawitał do Bielska-Białej. Tym razem z zupełnie premierowym materiałem, czyli albumem Początek. Premiera krążka miała miejsce 22 września. Dziewięć utworów, trójka gości i niemal 40 minut opowieści – tak enigmatycznie zapowiadał się album rapera. Co jednak przygotował dla publiczności Miuosh?

Śląskie dziedzictwo w reinterpretacjach

To kolejna wizyta Miousha w Cavatina Hall. Za pierwszym razem raper odwiedził Bielsko-Białą w ramach trasy Pieśni Współczesne, którą przygotowywał wraz z Zespołem Śląsk. Wtedy też na scenie pojawili się tacy goście towarzyszący jak: Błażej Król, Jan Józef Orliński, Igor Herbut, Julia Pietrucha czy Ralph Kamiński. Koncert ten doczekał się zapisu cyfrowego, czego owocem była limitowana wersja albumu Pieśni współczesne live Cavatina Hall. Płyta i trasa były takim sukcesem, że pojawiła się jej druga odsłona, która również dotarła do Cavatina Hall.

Miłosz Borycki, bo tak brzmią prawdziwe dane rapera, od początku kariery podkreśla swoje śląskie korzenie. Nic więc dziwnego, że premiery swoich płyt i tras koncertowych lokuje właśnie w tym regionie. Najnowszy album, który miał premierę dokładnie miesiąc temu, zatytułował po prostu słowem Początek. Jak w przypadku pozostałych wydawnictw muzyka ten projekt również został wydany w wytwórni założonej przez Miuosha, czyli Fandango Records.

Kosmiczny początek

Okładkę najnowszej płyty rapera promuje identyfikacja wizualna, która zainspirowana jest kaligrafią oraz rysunkami pięcioletniej córki Boryckiego, czyli Kory Róży. Również trasa koncertowa jest okraszona tymi grafikami, a nawet samo pianino, na którym niektóre fragmenty wygrywał sam Borycki. Podczas koncertu zapisy rozmów rapera z pociechą pojawiały się jako materiał zapowiadający następne utwory. Zacznijmy jednak po kolei.

Na scenie raperowi towarzyszyła FDG.Orkiestra w poszerzonej wersji oraz chórek w składzie: Marta Fedyniszyn, Joanna Kotowicz oraz Łukasz Wicher. Sekcja wokalistów zastępowała często innych artystów, którzy przez lata stworzyli dość długą listę utworów wykonywanych z Miuoshem. Raper przypomniał utwory z poprzednich płyt, jak np. Perseidy z odważnego albumu Miuosh | Smolik | NOSPR, czyli niepowtarzalnej kolaboracji świata hip-hop, orkiestry symfonicznej oraz producenta muzycznego Andrzeja Smolika.

Powroty do korzeni

Drugą część koncertu wyznaczył utwór Początek, czyli tytułowy kawałek z premierowego albumu. Po nim przyszedł czas na zaproszenie gościa. Piotr Zioła nagrał wraz z Miuoshem utwór Nikt, który znajduje się idealnie w połowie najnowszego wydawnictwa. Na scenie Cavatina Hall towarzyszył raperowi podczas wykonywania kompozycji, dając tym samym jeszcze więcej energii zarówno artystom, jak i publiczności.

Omega to z kolei kawałek przypominający album rapera z 2009 roku, czyli Przyjdź do mnie. Po nim wydarzył się ponowny nostalgiczny powrót, jednak tym razem do międzypokoleniowego projektu z Kasią Nosowską. W utworze Tramwaje i gwiazdy artystkę zastąpiła chórzystka. Podobnie w kolejnej pieśni, czyli singlu Żurawie, w którym na płycie udziela się Natalia Szroeder. Kosmos z albumu Początek zakończył tę partię koncertową.

Konfesyjna poezja w rapowej odsłonie

O tym, że rapowa fraza pięknie opowiada o samotności w mieście, Mioush udowodnił nam nieraz. Tytułowym singlem z albumu Powroty artysta nawiązał do przypomnienia o sile miłości, tęsknoty i bliskości w relacjach. Zostać to utwór, który na premierowym albumie wykonuje wraz z raperem Błażej Król. Tym razem zastąpił go Łukasz Wicher. Kolejnym przebojem były Motyle ze wspomnianego już krążka Przyjdź do mnie. Ostatnią (prawie) pieśnią był Psalm, zamykający opowieść artysty na płycie Początek.

Koncert zakończył jeden z najbardziej znanych utworów rapera, można by rzec wręcz, że przebój na bis. Miasto szczęścia to kolaboracja Miuosha z Beatą Kozidrak i Bajmem, czyli jeden z przykładów, kiedy muzyk postanowił połączyć pokolenia oraz odmienne gatunki muzyczne, co z sukcesem kontynuuje do dzisiaj. Tym razem wokalne partie refrenu zaśpiewała jedna z chórzystek. Po tym utworze oklaskom nie było końca. 16 wspaniałych aranżacji minęło w kilka chwil. Czekamy więc na ponowne odwiedziny w Cavatina Hall – Mioush już nieraz pokazał, że każde jego widowisko to niepowtarzalne show!

Wyrostek, Moś i Coloriage na jednej scenie – zobaczcie, jak było!

Ironiczny dowcip, rezonująca energia i barwny przekrój muzyki – tak było podczas piątkowego koncertu Marcina Wyrostka, Coloriage i towarzyszącej im Kasi Moś. Co zachwyciło nas najbardziej 29 września?

Wirtuoz akordeonu, siła przyjaźni i potężny głos

29 września na deskach Cavatina Hall odbył się koncert niesamowity. Podzielone na sekcje wydarzenie nie pozwalało się ani przez sekundy nudzić. Show rozpoczęła ekipa Coloriage dwoma energetycznymi utworami. Tym razem na scenie pojawili się w składzie: Krzysztof Nowakowski grający na perkusji, Piotr Zaufal odpowiedzialny za bas, Stanisław Słowiński – skrzypce oraz Marcin Wyrostek z akordeonem.

Po wibrującym początku do kwartetu instrumentalnego dołączyła Kasia Moś. Wokalistka pokazała siłę swojego głosu w dwóch piosenkach: Aleja Gwiazd z repertuaru Zdzisławy Sośnickiej oraz Jeszcze w zielone gramy Wojciecha Młynarskiego. Relacje między wszystkimi muzykami powodowały, że ich radość oraz pasja przenosiła się na słuchaczy.

Kolejnym utworem było tango brawurowo odegrane przez Coloriage – pełne temperamentu przypominające charakterny taniec w centrum rozgrzanego Buenos Aires. Ponownie zagościła Kasia Moś, tym razem przedstawiając ludową pieśń z okolic Raciborza. Zakończeniem tego setu była polska wersja romskiego utworu Nie ma, nie ma ciebie spopularyzowana przez Goran Bregović we współpracy z Kayah. Cóż to było za wykonanie!

Zachwycające solówki, delikatne dźwięki i kojąca ciemność

Serię solowych popisów rozpoczął sam Marcin Wyrostek, który od początku koncertu wziął na siebie rolę narratora. Niczym wytrawny storyteller budował napięcie podczas całego show, co rusz dzieląc się historiami ze swojego życia oraz zabawnymi anegdotami. Prosząc publiczność o zamknięcie oczu, spowodował jeszcze mocniejsze doświadczanie muzyki. Zima Antoniego Vivaldiego zapadła wszystkim szczególnie w pamięć.

Po powrocie pozostałych członków Coloriage wspólnie zagrali kawałek Eye of the tiger. Po raz kolejny widać było, co również podkreślał sam Marcin Wyrostek w opowieściach pomiędzy utworami, że panowie po prostu świetnie się ze sobą bawią. Ich zgranie, wspólne tempo, uważność na każdego z członków kwartetu tworzyła niesamowitą atmosferę.

Na zakończenie koncertu Kasia Moś zaśpiewała do brzmień Coloriage aż trzy piosenki. Była to autorska kompozycja wokalistki, która w oryginale towarzyszy raperowi Jareckiemu. Słowa napisał Mateusz Krautwurst. Mocnym punktem był utwór Writing on the Wall znany głównie z produkcji przygód o Jamesie Bondzie. Sam Smith jest obdarzony wysoką skalą głosu, jednak wykonanie Kasi Moś było jeszcze piękniejsze!

Ostatnim utworem był (You Make Me Feel Like) A Natural Woman Arethy Franklin, czym piosenkarka udowodniła, że radzi sobie również z soulowymi kawałkami. Nie możemy zapominać o wspaniałych solówkach, szczególnie Krzysztofa Nowakowskiego, który dał pokaz niezłej sprawności, kunsztu oraz wytrwałości.

Bis, bis i jeszcze raz bis!

Owacje na stojąco trwały dobre kilkadziesiąt minut. Nie mogło się obyć więc bez bisu. Marcin Wyrostek wraz z Coloriage wyszedł ponownie na scenę, na zakończenie grając utwór Moldav. Oklaskom nie było końca – czekamy więc na ponowną wizytę ekipy w Bielsku-Białej. Do zobaczenia!

Jak brzmi instrument o nazwie kora? Letnie koncerty w etnicznych klimatach

Lato to doskonały czas na eksplorację nowych dźwięków i odkrywanie różnorodności kulturowej, zwłaszcza podczas koncertów etnicznych. Już 5 sierpnia o 19:00 w Cavatina Hall wystąpi zespół artystów, którzy niezwykle umiejętnie mieszają tradycyjne rytmy z nowoczesnymi dźwiękami – Buba Badije Kuyateh & Bantamba. Ta dynamiczna formacja muzyczna zachęca do poznawania nowych gatunków muzycznych i otwiera nasze umysły na światowe brzmienia.

Buba Badjie Kuyateh to wirtuoz kory i kompozytor. Gra na instrumencie, który brzmieniem przypomina harfę. Choć jego korzenie muzyczne to tradycyjna muzyka afrykańska, jest on artystą otwartym na wszelkie fuzje kory tradycyjnej z muzyką współczesną, jazzem i funkiem. Efektem tej fascynacji był między innymi jego europejski projekt z pogranicza stylów muzycznych – Bantamba, którym zaprezentował się szerszej publiczności. Niepowtarzalny dźwięk kory oraz otwartość Buby na inne style muzyczne zaowocowały współpracą z wieloma artystami: ze Stanisławem Soyką, Marcinem Maseckim, Michałem Górczyńskim, Raphaelem Rogińskim, Marią Pomianowską, Milo Kurtisem, Urna Chahar Tugchi, Marcinem Pendowskim czy Ramzi Attia. Jednocześnie Buba kontynuuje również karierę solową. Ale w Cavatina Hall wystąpi z zespołem.

Na scenie zobaczymy Bubę Badjie Kuyateh (kora /śpiew), Dominika Jaske (perkusja), LI’Narda Jacksona (gitara basowa), Nathana Williamsa (trąbka), Amadou Fola (bęben afrykański djembe) i Jammesa Nova (instrumenty klawiszowe). Należy zwrócić uwagę na skład zespołu. To istna mieszanka jazzu z nowojorskich ulic, porywających rytmów z Czarnego Kontynentu i polskiej dobrej szkoły muzycznej.

Wróćmy jeszcze do Buby. Pochodzi on z uznanej w Gambii rodziny griotów. Jego dziadek Alhaji Bai Konte oraz ojciec Kausu Kuyateh i wujek Dembo Konte to wybitni wirtuozi kory. Ich wizerunki i nagrania to najczęściej pojawiające się elementy we wszelkich publikacjach dotyczących kory czy tradycji griotów, a nagrane przez nich płyty trafiły do kanonu muzyki tego regionu. Również kobiety w jego rodzinie – babka, matka i siostra zajmują się śpiewem. Tak więc już od najmłodszych lat, kontynuując rodzinną tradycję, Buba uczył się gry na korze i śpiewu. Stereotypowo afrykańską muzykę kojarzymy z bębnami, podczas gdy tamtejsi muzycy grają na różnych instrumentach, np. na balafonie czy koni. Jednak dla mieszkańców Zachodniej Afryki to kora jest najbardziej wyrazistym instrumentem, którego melodie niezmiennie towarzyszą pieśniom, legendom i prawdom przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Buba gra na korze od ponad 20 lat. Wcześniej koncertował w Gambii i Senegalu, a od ok.10 lat również w Europie. Występ artysty to popis umiejętności gry na 21-strunowym instrumencie, obfitujący w improwizacje i solówki, zapewniający niepowtarzalną ucztę dla ucha. Kora jest instrumentem zaliczanym do grupy chordofonów szarpanych, rodzajem 21-strunowej harfy. Zbudowana jest z dużej tykwy rozciętej w połowie i pokrytej krowią skórą, tworzącej rezonator, do której przymocowany jest mostek, podobnie jak w lutni i gitarze. Brzmienie instrumentu przypomina dźwięk harfy – jest delikatne i urzekające. Gra na korze to wielka sztuka – wytrawny muzyk – taki jak Buba – potrafi zagrać jednocześnie trzy linie: akordy, linie basową i improwizacje – w całości, wraz z brzmieniem kojącego głosu Buby, tworzy to wspaniałą i odprężającą harmonię.

By dobrze przygotować się do koncertu, można odsłuchać nagrań z koncertów Buby ze Stanisławem Soyką:

Polecamy Wam także sprawdzić sam projekt Buby z Bantambą:

Link muzyczny do wykonania live – fragmenty koncertu na Festiwalu Etno Kraków Rozstaje:

Jeszcze inną i przez nas polecaną strategią jest kupienie biletów i danie nam pozwolenia na to, by dać się zaskoczyć. Będzie magicznie, tanecznie i upalnie. To możemy Wam zagwarantować. Gotowi na przygodę z afrykańską harfą?

Za co kochamy Voo Voo?

Odpowiedź można byłoby zawrzeć w kilku prostych stwierdzeniach: za cudownie proste i osobiste teksty Wojciecha Waglewskiego i jego głos, za nie do podrobienia dźwięki saksofonu, które wydobywa z niego Mateusz Pospieszalski, za fryzurę i kompozycje schowanego za kontrabasem Karima Martusiewicza i jazzowe zacięcie perkusisty Michała Bryndala. Oczywiście to nie wszystko…

VOO VOO jest określane mianem zespołu-legendy. Nie jest to zaskakujące, skoro działają już od 1985 roku. Ich fani mają zapełnione półki płytami, które zaczęli wydawać już rok po założeniu zespołu. Przez 38 lat ukazało się wiele LP, wydań koncertowych, kompilacji czy ścieżek dźwiękowych do filmów. To oni odpowiadają za kilkanaście kultowych utworów. Czy jest ktoś, kto nie potrafi zanucić melodii do poniższego fragmentu tekstu?

„Myślę sobie że
Ta zima kiedyś musi minąć
Zazieleni się
Urośnie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zdąży się rozpłynąć
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew”

Ten jeden utwór został zagrany w 149 wersjach koncertowych. „Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic” gościnnie wykonała Katarzyna Nosowska i chyba ta wersja jest jedną z najpopularniejszych. To jeden z wielu znakomitych głosów towarzyszących VOO VOO. Nie można tutaj zapomnieć o Fiolce Najdenowicz, Mamadou Diouf, „Ziucie” Gralaku, Annie Marii Jopek, Urszuli Dudziak, Trebuni-Tutce, DJ MAD czy Fiszu. Plejada wybitnych gości pojawiła się na płycie „Flota zjednoczonych sił”. Zaproszenie Waglewskiego przyjęli: Kayah, Justyna Steczkowska, Maciej Maleńczuk, Kazik Staszewski, Grzegorz Turanu i Tomek Lipnicki, a także wspomniana wcześniej Katarzyna Nosowska.

Czy do legendarnych płyt można już zaliczyć „Dobry wieczór” z 2014 roku? Sądzimy, że jak najbardziej. Poruszające „Gdybym”, które wykonywane jest wraz z Alim Quasimovem i Farganą Quasimovą lub tytułowe „Dobry wieczór” są chóralnie wyśpiewywane na koncertach. Mamy nadzieję, że wybrzmią i u nas 29 czerwca o 19.00.

Jednak przede wszystkim czekamy na materiał z nowej płyty „Premiera”. Już pierwszej jej odsłuchanie pozwala odetchnąć, bo oto mamy 29. płytę VOO VOO, która spełnia wszelkie oczekiwania. Zespół jest w wybitnej formie. Co istotne, płyta była rejestrowana niemal w całości „na setkę”. Nie wiele zespołów może sobie na to pozwolić. Z niecierpliwością czekamy na wersję live utworów „Bezruch”, „Beskidy”, bigbitowe „Się porobiło” czy „Bez nerw”.